Forum Forum o Evil Islands, gry, filmy, książki, inne ciekawe tematy. Wejdź i zobacz sam.
O Evil Islands w sieci. Porady, dyskusje i inne ciekawostki.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bestiariusz Fantasy
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Evil Islands, gry, filmy, książki, inne ciekawe tematy. Wejdź i zobacz sam. Strona Główna -> O wszystkim
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 12:08, 08 Sie 2007    Temat postu: Bestiariusz Fantasy

Smoki Perneńskie

Zacznijmy od pochodzenia smoka perneńskiego.
Jeszcze przed wszystkimi znanymi nam epokami istniała na Ziemi wysoko rozwinięta cywilizacja. Ziemscy naukowcy odkryli Układ Rukbat, a w nim nadającą się do skolonizowania planetę. Zasiedliło ją ponad 8000 osadników. Planeta została nazwana Pernem. Panowały na niej doskonałe warunki do życia. Ludzie odkryli na niej wiele nowych gatunków zwierząt, m. in. jaszczurki ogniste, które przypominały miniaturowe smoczki. Przez osiem lat ludzie żyli spokojnie, powiększając swe osady i zakładając rodziny. Po tym czasie Pern nawiedził kataklizm. Były nim tzw. Nici, obca forma życia, wyrzucana z Czerwonej Gwiazdy - planety, która co 200 lat przechodziła obok Pernu. Nici pożerały wszystko, co żyło. Tylko woda i ogień mogły unicestwić to zagrożenie. Ludzie widząc niezwykłe zdolności jaszczurek ognistych, po wielu eksperymentach z kodami genetycznymi zwierzątek, stworzyli smoki.
Smoki perneńskie posiadają trzy podstawowe zdolności. Zdolność telepatii, czyli myślowego porozumiewania się ze swoim Jeźdźcem oraz innymi smokami, zdolność teleportacji, czyli poruszania się w Pomiędzy (czasoprzestrzeń). Aby smok mógł udać się Pomiędzy, on oraz jego Jeździec muszą wywołać z myśli obraz miejsca, do którego chcą się udać. Ostatnią z posiadanych przez perneńskie bestie zdolności jest telekineza, czyli przenoszenie różnych przedmiotów siłą woli.
Smoki perneńskie mogą być zielone, błękitne, brunatne, spizowe lub złote. Smoki zielone są najmniejsze i najmniej inteligentne. To zwinne i bardzo skuteczne w boju samice. Smoki błękitne również mogą walczyć, ale oprócz tego są też bardzo dobrymi zwiadowcami i gońcami. Choć większe od zielonych, górują nad nimi szybkością. Gady o brunatnych łuskach natura najlepiej przystosowała do zwalczania Nici. Spiżowe to urodzeni przywódcy, najczęściej dowodzący smoczymi oddziałami. Natomiast złote smoczyce, inaczej nazywane Królowymi składają jaja oraz pilnują porządku w smoczych siedzibach, czyli w Weyrach.
W każdym Weyrze mieszka ok. 500 smoków wraz z ich Jeźdźcami, w tym Królowa, czyli złota smoczyca, Władczyni, czyli osoba dosiadająca Królową, oraz Władca, czyli Jeździec spiżowego smoka, który dogonił Królową w locie godowym. Weyry są zazwyczaj położone w górach, na wyspach lub w innych niedostępnych miejscach. W każdym miejscu przeznaczonym na smocze siedziby powinny być jaskinie lub skały, w których można je wydrążyć oraz nieczynny wulkan będący Wylęgarnią.
Królowe składają od 10 do 70 jaj jednorazowo, wznosząc się do lotu godowego raz do roku, a podczas opadów Nici nawet dwa razy rocznie. Złożenie jaj oraz Wylęg następuje w Wylęgarni, nieczynnym wulkanie z gorącymi piaskami. Przed Wylęgiem smoczy Jeźdźcy wyruszają na poszukiwanie kandydatów na smoczych towarzyszy lub kandydatek, jeśli zostało złożone złote jajo. Czasem zdarza się, że także kobiety dosiadają zielonych smoczyc. Do Naznaczenia smoka bojowego są brani chłopcy w wieku 10-15 lat, a kandydatki do Naznaczenia złotej smoczycy ok. 20 lat. W dzień Wylęgu w Weyrze zbierają się rodzice kandydatów oraz najważniejsze perneńskie osobistości. Bliskość Wylęgu sygnalizują smoki, rozpoczynając swą „pieśń narodzin”. Wszyscy udają się Wylęgarni. Kandydaci na smoczych jeźdźców są przywożeni na błękitnych smokach i stawiani przed jajami na piachu. Gdy mały smok znajduje odpowiedniego kandydata, następuje naznaczenie, czyli połączenie umysłów smoka i Jeźdźca. Odrzuconych kandydatów wywozi się na zielonych smokach.
Młode smoczątka są niezdarne i nieporadne, chwila nieuwagi może skończyć się zwichniętym skrzydłem lub łapą. Przez pierwszy miesiąc życia smoczątka jedzą 6-7 razy dziennie oraz długo śpią, później jedzą raz dziennie, a po osiągnięciu dojrzałości (w wielu 1,5 – 3 lat) wystarcza im jeden posiłek w tygodniu.
Dojrzałe smoki wraz z Jeźdźcami dostają swą własną jaskinię. Aby smok mógł ziać ogniem musi żuć Smoczą Skałę, czyli specjalny kamień, który po wejściu w reakcję z sokami żołądkowymi zamieniał się w płomień. Smocza Skała powoduje bezpłodność u smoczyc, więc zielone nie mają młodych, choć nadzwyczaj często wznoszą się do lotów godowych. Jeźdźcami bardzo często zostają homoseksualiści.
Lot godowy Królowej jest w Weyrze bardzo ważnym wydarzeniem, ponieważ tutaj zostaje wybrany przywódca. Przed lotem godowym Królowe są bardzo głodne, ale ich Jeźdźczynie używając umysłowej więzi muszą je powstrzymać od pożarcia mięsa, ponieważ najedzona i ciężka Królowa nie mogła polecieć daleko, a długość lotu decydowała o ilości złożonych jaj. Smoczyca więc jedynie wykrwawia swą zdobycz, a nasycona wzbija się w powietrze. Za nią startują spiżowe smoki. Ich Jeźdźcy są wtedy w transie, otaczając Władczynię. Złota smoczyca długo zwodzi spiżowe, aż w końcu któryś dogania ją. Wtedy samiec zawiązuje swoją szyję wokół szyi smoczycy. Co robią później, łatwo się domyślić.
Gdy umrze smoczy Jeździec, jego smok rzuca się w Pomiędzy, nie mogąc wytrzymać bólu po stracie towarzysza i nie wraca stamtąd nigdy. Gdy umrze smok, jego Jeździec czuje się, jakby zginąła część jego samego, zazwyczaj staje się szaleńcem lub popełnia samobójstwo. Smoki perneńskie żyją ok. 90 lat.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:11, 08 Sie 2007    Temat postu:

Jednorożce

Na pewno każdy z was słyszał o pięknych, śnieżnobiałych koniach obdarzonych ponoć niemal ludzkim rozumem i niebotyczną szybkością. Są to rzeczywiście istoty niezwykłe, godne dokładniejszej uwagi.
Jednorożca nie sposób pomylić z żadnym innym zwierzęciem: ma budowę osła (a dokładniej dzikiego osła indyjskiego), wielkość konia, błękitne oczy, kozią brodę, a z środka czoła wyrasta mu długi na mniej więcej łokieć srebrny bądź biały róg. Jednorożec jest symbolem odwagi i szlachetności, męskiej aktywności, cnoty, pokoju, czystości, łagodności, ale też samotności, życia zakonnego i śmierci. Łączono go z boginiami Księżyca. Jest faktem powszechnie znanym, że sama Artemida miała rydwan zaprzężony w osiem jednorożców.
Stworzenie to jest niedoścignione w biegu, a przy tym bardzo trudne do pokonania. Kopytami może rozciąć słoniowi brzuch, róg nie jest ani trochę mniej groźny. Z tych to powodów, aby je upolować, zastawia się pułapki. Jednorożec nie oprze się urokowi pięknej dziewczyny (zwłaszcza dziewicy) i gdy takąż ujrzy, położy jej bez wątpienia głowę na łonie. Wtedy można go łatwiej schwytać bądź zabić (dla cennego rogu). Pierwszy opis tego konia, autorstwa Ktezjasza, pojawił się już na przełomie IV-V w. p.n.e. Później był wielokrotnie zmieniany – na przykład Pliniusz nazwał go „indyjskim wołem” o głowie jelenia, ogonie lwa oraz stopach słonia.
Sam róg stworzenia posiada różne niespotykane cechy. Wygląda dość niezwykle: jest spiralnie skręcony, jak u narwala, biały, a na spiczastym końcu zdarza się punkt wiśniowej czerwieni. Nic dziwnego, że zwierzę bezlitośnie tępiono. Róg bowiem, po zanurzeniu w płynie, łagodzi działanie większości trucizn i jednocześnie jest odtrutką na nie. Jego prawdziwość sprawdzano w następujący sposób. Kreślono nim okrąg wokół skorpiona czy pająka, a jeśli zwierzę nie mogło się z niego wydostać, znaczyło to, iż jest autentyczny.
Wiara w istnienie jednorożców obejmuje cały świat. Trwała niezłomnie wśród narodów od najdawniejszych czasów, aż po koniec XIX wieku. Pobiła tym samym wszystkie rekordy: przetrwała dłużej niż wiara w istnienie dowolnego innego fantastycznego zwierzęcia. Jego obrazy znajdujemy w świątyniach buddyjskich, jak i religii chrześcijańskiej, gdzie symbolizował Chrystusa i zwykle był przedstawiany wraz z Maryją. Na Wschodzie i Zachodzie, w Chinach, Mongolii, imperium tatarskim, Persji, w Karpatach, Babilonie, Asyrii, Chaldei, Elamie, Ziemi Świętej, Egipcie, Afryce, Polsce, Skandynawii, na Florydzie i na granicy kanadyjskiej – i nie tylko – wszędzie tam donoszono o istnieniu rogatych koni. Więc jak w nie nie wierzyć?
Oczywiście mówi się, iż znajdowane rogi były niczym innym jak rogami narwali, na co by wskazywała ich budowa. Powszechnie uważa się, iż „jednorożec” to inne określenie „nosorożca”, co zauważył nawet Kolumb.
Jednorożce jako jedyne konie przechodzą tzw. „fazy kolorów”. Rodzą się złociste, w średnim wieku stają się srebrzystobiałe bądź, choć bardzo, bardzo rzadko – kruczoczarne. Jest to swoista forma albinosów – albo raczej czegoś odwrotnego. Podobnie jest u panter, czasem zdarzają się czarne „odmieńce”. Na starość skóra tych stworzeń matowieje i traci delikatny, srebrny połysk. Przybiera odcień błękitny lub lekko różowy.
Do czego służy właściwie ich róg (zwany alikornem) – tylekroć już tu opisywany? Oczywiście jego podstawowym zadaniem jest obrona. Niektórzy uważają też, że dzięki niemu zwierzę może pokonywać wielkie odległości nadginając przestrzeń, czyli się teleportować.
Włosy z grzywy jednorożców mają dużą zdolność przechowywania energii, więc zdarza się, iż wykorzystuje się je do produkcji różdżek. Ich krew zaś, błyszcząca srebrzyście, może ocalić od śmierci nawet ciężko rannego. Wiąże się to jednak z klątwą i niewielu się na coś takiego waży.
Jednorożce są samotnikami. Nieomylnie potrafią odnaleźć wodopój, nawet, jeśli znajduje się bardzo daleko. Potrafią przetrwać dzięki tej umiejętności na pustyniach, jednak najczęściej spotyka się je w gęstych borach. Według legend, umieją chronić się przed niektórymi rodzajami magii, co nie jest prawdą.
Zwierzęta te często spotyka się w literaturze, mitach, malarstwie, herbach czy wierszach. Oto bardzo znana wyliczanka o jednorożcu i lwie:

The Lion and the Unicorn
Were fighting for the crown
The Lion beat the Unicorn
All around the town

Some gave them white bread,
Some gave them brown,
Some gave them plum cake
And drummed them out of town

W legendach również często przedstawia się jednorożca wraz z lwem. Symbolizuje on wtedy siły lunarne (księżycowe), podczas gdy lew oznacza Słońce i siły solarne.
Na herbie angielskim, powstałym w XVII w. w momencie zjednoczenia Szkocji i Anglii, też występuje identyczny motyw. Wcześniej herb Anglii wspierały dwa lwy, Szkocji – dwa jednorożce. W kompromisie, tarczę herbu brytyjskiego dźwiga obecnie z lewej strony jeden lew, a z prawej – jednorożec.
Z rzadka zdarzają się jednorożce dwugłowe. Bliskimi krewniakami jednorożców są dwurożce, posiadające dwa ostre rogi i większość cech identycznych, jak one. Mają tylko mniej buntowniczy charakter. W przeciwieństwie do jednoroga można je oswoić, doskonale nadają się pod wierzch.
W powieściach można spotkać jednorożce choćby w „Wiedźminie”, „Harrym Potterze”, „Indianie Jonesie”; występują w wielu filmach fantasy, np. „Opowieściach z Narnii” i grach („Heroes”).
Jako ciekawostkę mogę dodać, że wiąże się je ze św. Justyną z Padwy oraz św. Justyną z Antiochii – moimi imienniczkami.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:13, 08 Sie 2007    Temat postu:

Błędny ognik

Błędny ognik ( łac. Ignis fatuus, ang. hinkypunk) określany jako zwodnik, moczarowiec, bagniskowiec, bagniak. W fińskich wierzeniach ludowych Lekkiko. Błędne ognie żywią się emocjami związanymi z paniką, przerażeniem i śmiercią. Uwielbiają sprowadzać wędrowców na manowce. Wiadomo o nich na pewno tylko tyle, iż najlepiej czują się na mokradłach, błotnych topieliskach i bagnach, gdzie czają się na znużonych, samotnych, wędrowców. Podróżnik rozradowany widokiem tlącego się w oddali światełka rusza w jego kierunku biorąc go mylnie za cel swej podróży lub innego wędrowca, zanim się jednak obejrzy wpada do dziury, grzęźnie w błocie albo stacza się z urwiska ku wielkiej uciesze zwodnika.
Istnieje wiele teorii na temat pochodzenia i klasyfikacji tych blado niebieskich świateł pojawiających się na horyzoncie i obiecujących melodyjnym głosem, często śpiewem bezpieczeństwo, i koniec nużącej drogi. Głos ich jest tak piękny, iż zdaje się pochodzić z ust niesłychanie dobrej i czystej istoty. Najczęściej umiejscawiane są wśród dusz tragicznie zmarłych osób i nieochrzczonych dzieci, dusz niemogących odnaleźć spokoju, mających jeszcze jakieś zadanie na tej ziemi.
Inni uważają, iż są starożytnymi duchami natury, duszami samych nocnych elfów. Mają strzec ukrytych skarbów, łudzić przepychem i bogactwem, oraz spełnieniem wszelkich marzeń zwodzonego. Są przeciwnikami nie do pokonania. Igrają ze swoją ofiarą, myląc jej drogę, odwodząc od celu podróży, by gwałtownie zgasnąć w najczarniejszym momencie nocy, nad przepaścią, lub pośrodku mulistych bagnisk, zostawiając zwiedzionego na pastwę losu.
Pustynną odmianą Ignis fatuus jest Fata morgana, która tworzy przed oczami ofiary złudne miraże.
Istnieje również hipoteza, iż błędny ognik jest po prostu bagiennym demonem, mającym sprowadzać zło na istoty ludzkie, lub im pokrewne.
Jeszcze inne głosy mówią o zwiewnej istocie, jako odrębnym gatunku: jednonogiej jarzącej się błękitnym światłem postaci. Jej specyficzną cechą jest niewidzialność. Zamieszkiwać ma ogromne połacie Anglii pokryte bagnami, trzęsawiskami i moczarami, na których niełatwo sobie radzić... zwłaszcza nocą.
Najrzadziej spotykany opis ukazuje zwodnika jako zagubionego, osiodłanego, pięknego rumaka o karej maści, którego podróżnicy chciwie chwytają i dosiadają, po czym zbyt późno orientują się, iż zwierze nie reaguje na ich polecenia, co gorsza wiedzie ich szalonym galopem do swojej jamy, by ukazać swą prawdziwą drapieżną postać i ich pożreć.
Pod określeniem Ignis fatuus odnajdujemy także tajemnicze zjawisko pioruna kulistego, do dziś niewyjaśnione jednoznacznie przez naukowców. Pierwsze obserwacje piorunów kulistych znajdujemy już u starożytnych, w dziełach Arystotelesa, Lukrecjusza, Seneki. Wzmianki te nie mają jednak wartości naukowej, lecz tylko historyczną, gdyż trudno z nich wyciągnąć cechy charakterystyczne zjawiska.
I tak np. kronikarz francuski Grzegorz z Tours, żyjący w VI wieku, opisuje cud, jaki zdarzył się w tym mieście podczas procesji, gdy nad zgromadzonymi przeleciała oślepiająco jasna kula ognista, która tak przeraziła ludzi, że padli na ziemię.
Błędny ogień zwany jest przez poetów „płomieniem nienawiści pełzającym po bagnie, prowadzącym donikąd”.
Tańczący w ciemności zwodnik sam jednak poszukuje drogi do domu... bezskutecznie. Jego wieczny byt przepełniony jest udręką, dlatego też zdaje nam się bratnią duszą i jest wiarygodny w swoich obietnicach. Nie będzie on świecić nigdy wystarczająco długo, aby się ogrzać, aby się odnaleźć, lecz wystarczająco długo byś ty nie odnalazł swojej drogi, ani siebie...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:16, 08 Sie 2007    Temat postu:

Rokita

Rokita bestyją dziwną jest i z wyglądu i z natury. W wyglądzie niby człeka przypomina, bo na nogach jako i on stąpa, aleć miast, jak prawy człowiek palce u stóp mieć, Rokita racice kozie ma, a na łbie szczeciniastym rogi. Śmierdzi takoż niemiłosiernie, przez co tym bardziej do starego capa jest podobny. I ogon stwór ten ma. Długi na dwa łokcie z pędzlastym chwostem na końcu. Przyznacie sami, że paskudnik z niego wielki. A z natury jest jeszcze gorszym. Osiedlać się lubi w wierzbach starych, a rosochatych, na rozstajach dróg rosnących. Stamtąd to wypady czyni w opłotki wiejskie, by ludziom dobrym na szkodę czynić. Tak jest uprzykrzony, złośliwy i wredny, że ludzie diabłem go też zowią, co oznacza „szkodziciel”.
Obyczaje diabła są proste. Byleby się jeno nażreć, napić, pohulać, w studnię napaskudzić, z dziewkami zauroczonemi na sianku poleżeć… Nieraz zdarzało się, że ludzie na Rokitę srogo się uwzięli. Cepy w garść chwycili i hajda na wroga! Ale diabeł szybszy, umyka gdzie pieprz rośnie.
Rokita znielubiony jest przez prawie wszystkie stworzenia żywe, oprócz jednego, a jest nim glapa, przez niektórych wroną zwana. Diabeł w komitywie wielkiej z nią żyje. Ta drapie go po plecach, gdy komary pogryzły, ten szuka dla niej pożywienia i pod dziób podtyka.
Noszą Rokitowie bardzo dziwne miana. Niezależnie od płci, czyli przyrodzenia, imiona mają oboje: Hanka, Jontek, Baltazar, Deczka, Jan, Maria…
Ale wszystkie one złośliwe jak diabli, którymi w końcu są. Teraz na świecie mało Rokitów, oj mało. W państwie polskim jeno pół kopy się uchowało. Porzuciły one swe rodzinne wierzby i z człekiem układać się chcą. Ostatnio nawet do polityki się mieszają. Ech… Co za świat parszywy, żeby diabeł nie siedział w wierzbie, a konopiach, jeno z ludźmi chciał się układać. Toć oni inni, my inni! Czego im do nas? Układać trza było się, gdy ich więcej było, a nie teraz w chwili ostatniej. Tak przynajmniej twierdzi mistrz mój, znawca dawnych bestyj i stworzy, co łapaniem i zabijaniem ich się trudzi. Niemłody on już, niemłody. A mówią o nim, że ze świata innego przybył. Nie wiem, co o tym myśleć. Dziwny on. Odkąd pamięć ma sięga włosy miał białe, jak mleko. Nawet, jak był młody. Ale nic to. Ważne, że dobrym jest człowiekiem. Ale, ale… O Rokicie prawić miałem, a nie o mym mistrzu. Tak więc powiem jeszcze jeno tyle, że sama nazwa stwora tego, czyli Rokita, pochodzi od rokicin, w które ludzi zdarzało mu się wciągać, gdy rozochocony trunkiem po moczarach biegał z głownią płonącą w garści. Ludzie zbłąkani szli za światłem, które wciągało ich w wiszar i bagno, gdzie pomocy z nikąd. A diabłu przecie bagno nie straszne. Jeszcze patrzyć będzie, jak człek się topi, a zaśmiewać się będzie i lulkę popalać napchaną tym zielem, co zza morza sprowadzają, a które ludzie uczeni zwą marihuana.
Tak więc chyba każdy przyzna, iż Rokita bestyją wredną jest i oby więcej takich na świecie się nie ukazało, bo marny, oj marny byłby nasz, ludzi, los.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:17, 08 Sie 2007    Temat postu:

Człowiek

CZŁOWIEK: 1) z punktu widzenia zoologii gatunek należący do podtypu kręgowców, gromady ssaków, rzędu naczelnych, podrzędu małp wąskonosych do rodziny człowiekowatych. Różnice anatomiczne dzielące człowieka od innych naczelnych dotyczą budowy aparatu ruchu i wielkości mózgu. Od innych naczelnych pod względem zachowań i trybu życia odcinamy się poprzez: 1)systematyczne, na dużą skalę produkcja i stosowanie narzędzi; 2)posługiwanie się mową, systemem sygnalizacji głosowej; 3)tworzenie kultury przez człowieka. Do najbardziej istotnych cech oddzielających ludzi od zwierząt należą: abstrakcyjne myślenie, pamięć, wolna wola oraz tzw. wyższe uczucia. 2) człowiek jest przedmiotem refleksji wszystkich nurtów w dziejach filozofii.

W wielu mitologiach i legendach występuje człowiek. Jest on przedstawiany jako jedna z najwyższych ras i choć niejedna inna rasa posiada większe i bardziej rozwinięte przymioty np. wiedza, uczuciowość, siła, mądrość, pożądanie, głupota, ludzie zajmują jedno z najważniejszych miejsc w fantastyce i nie tylko. To głównie oni tworzą historię, choć zdarzają się wyjątki, kiedy to nie oni decydują o losach świata (np. Frodo Baggins). Ale nawet wtedy, gdy orientują się, że kto inny zajmie ich miejsce ,starają się za wszelką cenę dopchać do władzy (np. Boromir).
Jak już wspomniałem, pomimo iż nie są doskonałą rasą i mają wiele wad, te właśnie wady powodują ich wywyższanie się nad inne rasy. W pogardzie mają Elfów, których uważają za oszustów, czarnoksiężników. Niewiele obchodzą się Krasnoludami, jako tymi mniejszymi (nie mówiąc już o Hobbitach), i nawet to niewielkie zainteresowanie, jakim darzą „niskich”, spowodowane jest wyjątkowymi wyrobami Krasnoludów i Hobbitów (fajkowe ziele, wyroby z mithrilu i złota). Nie wspomnę o ludzkim podejściu do trolli, goblinów czy orków, którymi ludzie gardzą i których tępią (przecież każda istota ma prawo do życia).
Na szczęście żyli i żyją również ludzie, którzy w swoim postępowaniu kierują się szczytnymi ideałami. Nie wywyższają się i pragną by na świecie zapanował pokój i ład, rozwijając swoje najlepsze cechy: oddanie dobru, honor, miłość do wszystkiego co żyje itp.
Zatem chyba można stwierdzić, że wszystkie rasy mityczne mają to do siebie, iż są wyolbrzymieniem wszystkich cech ludzkich, każda rasa innych. I nie ma w tym nic dziwnego: ludzie piszą tylko o sobie, a w przypadku fantastyki, podzielili człowieka na różne rasy. Ale o powodach tego podziału to może kiedy indziej
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:21, 08 Sie 2007    Temat postu:

Smokowcy

Smokowcy to jedni z najlepszych wojowników Takhsis. Inteligentni i przebiegli służą Jej Mrocznemu Majestatowi jako elita żołnierzy i szpiegów. Mylił się Raistlin mówiąc pod koniec Wojny Lancy, że smokowcy są istotami na wskroś złymi, potrafiącymi tylko niszczyć i zabijać. Przykładem pokojowego życia smokowców jest oddział pułkownika Kanga. (Opisany w „Brygadzie Śmierci” i „Drakońskich Metodach”)
Można przyjąć, że historia smokowców rozpoczyna się w roku 287 po Kataklizmie. Wtedy to złe smoki na polecenie Takhsis wykradły jaja dobrym smokom. Ukryły je w wulkanach zwanych Panami Zagłady nieopodal miasta Sancition. Dziewięć lat potem, w roku 296 Po Kataklizmie Królowa Mroku dała dobrym gadom ultimatum - albo włączą się do nadciągającej wojny, a wtedy ich jaja zostaną zniszczone, albo pozostaną neutralne, a wtedy Takhsis odda im nienarodzone dzieci. Gady Paladine’a, nieskażone złem nie przejrzały podstępu i dały się nabrać Siłom Ciemności.
Czterdzieści sześć lat później, w roku 342 Po Kataklizmie przeprowadzony został mroczny rytuał zwany Rytuałem Korupcji (skąd my go znamy?;-). Wykonali go: Wyrlish - jeden z najpotężniejszych kapłanów ciemności, Dracart - wielki mag czarnych szat oraz Harkiel Naginacz - wielki czerwony smok. On to użył czaru Spawn Draconais (Smocze Nasienie) do degeneracji jaj dobrych gadów.
Przez długi czas świat uważał, że smokowcy nie mogą zwiększać swej liczebności inaczej niż przez Rytuał Korupcji. Winny tej omyłce był Dracart. Mag bowiem odkrył jeszcze przed stworzeniem smokowców, że z jaj z których normalnie wyklułyby się smoczyce wyklują się samice smokowców. Gdy pierwsza generacja smokowców zaistniała na polach bitew, smoczy władcy, a i sama Takhsis zwrócili się do Dracarta z apelami, by nie uwalniał samic smokowców. Bali się oni, że po zwycięstwie smokowcy zwrócą się przeciw nim. (Jest mało prawdopodobne, że smokowcy wypowiedzieli posłuszeństwo Królowej Ciemności, gdyż obdarzeni są tzw. Złym Duchem, czyli mroczną duszą.) Ukryte jaja zostały skradzione podczas Wojny Lancy przez ekspedycję Daewarów (tzn. złych krasnoludów) i schowane w Thorbardienie.
Kiedy siły Takhsis zaczęły przegrywać, Królowa Mroku postanowiła, że potrzeba jej lepszych, a przede wszystkim szybszych metod pozyskiwania żołnierzy. Tedy to Dracart wymyślił sposób, dzięki której słudzy mroku mogli tworzyć nowe armie smokowców. Tak oto powstał artefakt zwany Sercem Dracarta.
Serce Dracarta było klejnotem pozwalającym stworzyć setki nowych smokowców z jednego żywego. Artefakt rozrywał duszę dawcy i wkładał kawałek do kopii. (Nie trzeba mówić, że proces ten zabijał dawcę.) Gady powstałe w ten sposób nie różniły się od bezmyślnych niewolników. Żyli krócej i byli mniej wytrzymali od pierwowzoru. Ponadto byli też bezpłodni.
Dracart nigdy nie użył swojego dzieła. Gdy siły dobra przeczesywały ruiny świątyni w Nerace znaleziono arcymaga martwego z poderżniętym gardłem. Zabójcą Dracarta okazał się aurak o imieniu Marant. Początkowo chciał zniszczyć klejnot, ale odkrył, że nie może tego zrobić. Smokowcy zaś powoli umierali. Marant wymyślił, że stworzy armię niewolników, którzy przedłużyliby istnienie gatunku. Dwadzieścia lat po Wojnie Lancy miał już zbudowaną bazę i tysiące smokowców na usługi. Niewiele go obchodziły losy smokowców tylko władza.
Podczas Wojny Chaosu wspomniany już pułkownik Kang i jego podkomendni z Pierwszego Pułku Saperów odkryli w Thorbardinie jaja skradzione przez Daewarów. Po pokonaniu smoków chaosu i greela Kangowi udało się (choć przez przypadek) doprowadzić do wyklucia się samic. Były to samice: jedna z rodzaju auraks; dwie z rodzaju sivaks; trzy bozaki; cztery kapaki i aż dziesięć baazów. Wyruszył Kang na czele swego oddziału by szukać miejsca na osiedlenie. Wtedy to Pierwszy Pułk Saperów starł się ze smokowcami Maranta. Podczas tej wojny miasto smokowców najechały gobliny. W potyczce z nimi poległa większość smokowców stworzonych przez Maranta. Kang przygarnął wszystkich smokowców, którzy chcieli przybyć do jego miasta oraz zniszczył Serce Dracarta. Tak oto smokowcy wkroczyli w poczet ras Krynnu.
Z punktu widzenia zoologii smokowcy to z całą pewnością gady. Rozmnażają się w taki sam sposób jak reszta gadów. W jednym lęgu jest od jednego do czterech jaj. Rozwój smokowca trwa bardzo krótko, bo około sześciu lat.
Smokowcy, wbrew obiegowej opinii, nie są tylko inteligentnymi maszynami do zabijania. Potrafią odczuwać uczucia podobnie jak ludzie. Nie zmienia to jednak faktu, że są okrutnymi wojownikami kochającymi wojnę. Stworzeni nie po to by istnieć i tworzyć, ale by walczyć, są naładowani agresją. Rozładowują ją trochę miłością (zwłaszcza w dawnych czasach) do alkoholi, których sami nie potrafią wytwarzać. Według słów Kanga ulgę przynosi im także budownictwo czy nauka. Zazwyczaj występują w grupach, wyjąwszy auraków, którzy nie lubią czyjegokolwiek towarzystwa. Pewności siebie dodaje smokowcom obecność złych smoków. Te jednak nienawidzą smokowców. To głęboko zakorzenione uczucie jest powodowane lękiem, że to co stało się lęgowi dobrych gadów, może zdarzyć się i ich dzieciom.
Smokowcy w zależności od rodzaju i płci mierzą od 1,5 m do 2,7m. Są potężnie zbudowani. Wszyscy posiadają krótkie i muskularne ogony, które pomagają im w walce oraz służą jako podpora. Prawie wszyscy smokowcy, za wyjątkiem auraków mają skrzydła i potrafią szybować, choć tylko sivaki potrafią latać. Ponadto skrzydła pomagają im w biegu.
Smokowcy są bardzo wytrzymali. Potrzebują tylko 1\10 racji wody i żywności niezbędnej dla człowieka. Nigdy nie chorują na naturalne choroby. Nie noszą butów. Całe ciało smokowców jest pokryte łuskami. Oczy prawie wszystkich tych gadów są czerwone.
Smokowcy dzielą się na pięć gatunków. Każdy z rodzajów został stworzony z jaj różnych smoków i odziedziczyły trochę cech po swych rodzicach. Rozróżniamy następujące gatunki smokowców:
Auraks
Najpotężniejsi ze smokowców. Stworzeni z jaj złotych smoków mają łuski koloru ciemnego złota. Auraksowie używają mieczy i ogonów tylko w ostateczności. Najchętniej generują płomienne promienie. Zasięg takich promieni wynosi 60 stóp (18m.). Na takąż samą odległość potrafią się teleportować. Są skryci i uważają się za rasę lepszą od innych z wyjątkiem złych smoków. Dlatego mieszkają w odosobnieniu. Auraksowie posiadają także wiele innych cech. Mogą zmienić się w dowolną istotę humanoidalną doskonale imitując jej głos. Efekt ten trwa tylko kilkadziesiąt minut. Ale największą ich zaletą jest możliwość kontrolowania słabszych psychicznie stworzeń. Smokowcy mogą wtedy poruszać ich ciałem jak swoim własnym.
Auraksowie zazwyczaj pracują jako tajni agenci. Pomaga im w tym także budowa ciała. Nie posiadają oni, jako jedyni skrzydeł. Mierzą ok. 2,1m. Mają bardzo wyostrzone zmysły ( potrafią przejrzeć iluzje). Mogą dostrzec ukrytą istotę z odległości 40 stóp (12m.). Te wszystkie zalety bledną jednak przy bardzo poważnej wadzie. Rozsiewają wokół siebie bardzo silny odór siarki, przez co łatwo ich zdekonspirować.
Po śmierci ciało auraksa zmienia się w nienaturalny,zielony płomień. Mimo pozornej śmierci smokowiec nadal walczy (nie wiem jak:-).Kiedy ogień przygaśnie ciało gada staje się kulą zielonych błyskawic. Potem kula eksploduje, zabijając wszystkich, którzy jeszcze jakimś cudem żyją.

Sivaks
Najwięksi i najsilniejsi ze smokowców. Jako jedyni potrafią latać. Samce mierzą 9 stóp (2,7m.), a samice od 6 do 7 stóp (1,8-2,1). Zazwyczaj służą jako niskiej i średniej rangi oficerowie, raczej rzadko jako pułkownicy i generałowie. Często są wykorzystywani jako szpiedzy. Zostali stworzeni z jaj srebrnych smoków. Ich łuski mają kolor polerowanego srebra. Sivacy są najpiękniejsi ze swego rodu. Podczas lotu skrzą się pięknie. Przywodzą na myśl srebrne smoki. Tylko ich oczy są czarne jak mrok ich duszy. Obydwie płcie mogą się zmieniać. Samice mają zdolność kameleona. Dostosowują swoje łuski do koloru otoczenia. Samce po zabiciu wroga mogą przybrać jego postać (inaczej niż w przypadku auraksów, tamte bowiem zmieniają swoją formę za pomocą zaklęcia i nie muszą przy tym zabijać). Efekt ten nie ma ograniczeń czasowych, ale po powrocie do swej postaci nie może znów przyjąć wyglądu tej samej persony. Jeżeli wróg odkryje, że ma do czynienia nie ze swym sojusznikiem, ale smokowcem iluzja przestaje działać.
Po śmierci samiec przyjmuje formę zabójcy i w ten sposób tkwi w miejscu trzy dni, po czym zmienia się w kupkę błota. Powoduje to trwogę wśród nieprzyjaciół, którzy nie chcą już walczyć widząc samych siebie leżących martwych na ziemi. Jeśli wróg, który zabił sivaka jest od niego większy, to ciało smokowca wybucha płomieniem o promieniu 10 stóp(3m.). Samice po śmierci nie zmieniają postaci, ale wybuchają na taką samą odległość jak samce.

Bozaks
Powstali z jaj spiżowych smoków. Są to bardzo uduchowieni. Organizują czasem religijne uroczystości. Niektórzy zmienili religię na kult samych smokowców. To umocniło pozycję bozaków jako przywódców, która i tak jest silna. Obydwie płcie pełnią stanowiska dowódcze. Są to urodzeni magowie. Opanowują sztuki magiczne przy minimalnych naukach w wieku młodzieńczych. Zazwyczaj wspomagają swych żołnierzy z odległości i wspomagają ich czarami.
Samice bozaków, jako jedyne wzrostem i budową dorównują samcom. Mierzą koło 6 stóp (1,8m.). Łuski tego gatunku mają kolor polerowanego spiżu. Bozacy najlepiej ze wszystkich smokowców potrafią szybować (nie latać jak sivaki). Wojownicy z rodzaju bozaks są znani z szczególnego okrucieństwa. Rzadko oszczędzają życie wrogom.
Po śmierci ciało tego smokowca kurczy się i zmienia w proch a kości eksplodują.

Kapaks
Kapacy to najdziwniejsi ze smokowców. Nie noszą ubrań, które uważają za dziwaczny wytwór ludzi, do których odnoszą się z pogardą. Przyozdabiają się natomiast różnorakimi ozdobami. Kapaki są wulgarne i nie przejawiają twórczego myślenia, co czyni z nich lepszych podkomendnych niż dowódców. Są członem armii smokowców.
Kapacy mają łuski czerwonawe z zielonym odcieniem. Samce mierzą 6-7 stóp (1,8-2,1m) a samice 5,5 stopy (1,5m).Szczególną cechą tych smokowców jest ich ślina. Ślina samic leczy rany, a ślina samców jest silną trucizną. Dlatego kapaki służą jako zabójcy i zamachowcy. Przed walką oblizują broń. Najsilniejsze działanie ma jego ugryzienie.
Po śmierci niemal natychmiast ciało kapaka zmienia się w chmurę (lub kałużę, różne źródła podają inne informacje) bardzo mocnego kwasu o wysokości (lub promieniu) 5 stóp (1,5m.).

Baaz
Baazowie są najpospolitszą rasą. Zajmują najniższą pozycje w społeczeństwie smokowców i są czasami traktowani jak niewolnicy. Przed przybyciem samic niewiele mogli zrobić by to zmienić. Kiedy przybyły samice, które mają duże zdolności organizatorskie sytuacja zaczęła się zmieniać. Teraz pracują nad zmianą wizerunku baazów w społeczeństwie przez odmawianie współpracy z tymi, którzy poniżają ich rasę.
Baazowie zostali stworzeni z jaj mosiężnych smoków. Mierzą 5-6 stóp (1,5-1,8m). Posiadają niewielkie skrzydła, które w razie potrzeby chowają pod ubraniem. Baazowie mogliby przedstawiać ładny wygląd, gdyby nie ich pyski. Większość smokowców tegoż rodzaju ma paszczęki podobne do pysków psów. Ci z nich, którzy mają bardziej ludzkie rysy przemierzają Ansalon pod przebraniem.
Podczas wspomnianego Rytuału Korupcji do jaj mosiężnych smoków wstrzyknięto specjalną substancję, która miała zastępować baazom krew. Z tegoż powodu baazy po śmierci zamieniają się w kamień, w którym grzęźnie broń nieostrożnego wojownika (Dlatego radzę z nimi walczyć bronią obuchową lub na odległość). Taki posąg rozsypuje się po kilku chwilach.

Smokowcy nie są tępymi potworami, tak jak ogry czy gobliny, ale rasą taką samą jak elfy czy ludzie. Aha, i jeszcze coś. Podobno nim Spawn Draconais został ukończony, Harkiel używał niskopoziomowej wersji tego czaru. Powstali wtedy smokowcy znani jako „sesk” i „traag”. Zostali porzuceni na pustkowiach Taladas (kontynent na północ od Ansalonu). Ta informacja jest tylko plotką, ale pochodzi z wiarygodnych źródeł (jakich - nie podam:-))
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:24, 08 Sie 2007    Temat postu:

Wiwerna

Olbrzymie gady spokrewnione ze smokami. Tak jak one groźne i tajemnicze. I podobnie jak te najsławniejsze z istot są zrodzone z magii. Zawsze jednak musiały żyć w cieniu ziejących ogniem „krewniaków”. Mniejsze, słabsze, pozbawione zdolności mowy i rzucania zaklęć szybko odeszły w niepamięć wśród pisanych przez bardów historii. Inaczej się jednak miała rzeczywistość. Dzielni rycerze, chcąc dowieźć swego męstwa i zdobyć rękę ukochanej księżniczki często wyruszali w podróż by zgładzić smoka i przynieść lubej jego głowę, jakby to była jakaś ślubna obrączka. I przynosili owe głowy olbrzymich, strasznych gadów ziejących ogniem, który pali nawet najtrwalszą zbroję. Tak przynajmniej wynikało z ich opowieści. W rzeczywistości wyruszali do okolicznych tawern, by odnaleźć bandę łotrów chętnych za pieniądze zatłuc każdy piekielny pomiot.
Niestety szybko okazywało się, że chętnych do zabicia smoka kompletnie brak. Szybko jednak kilka osób oferowało podobne usługi, tyle, że zamiast smoczego łba dawali głowę wiwerny. Księżniczka, nie obeznana z anatomią niczego poza pałacowymi psami nie zauważy różnicy. Gad jest duży i straszny, więc rękę za ów łeb odda (księżniczka, nie wiwerna). I tak oto w czasach, gdy królewskie córki nie chciały słuchać nawet o innych zaręczynach, populacja tych wspaniałych bestii zaczęła gwałtownie maleć... Te, które przetrwały schroniły się przed ludzkim wzrokiem. Dlatego też mało, kiedy można je jeszcze ujrzeć.
Jak wyglądają te istoty? Widzieliście kiedyś smoka? Jak to, nie widziałaś? Tixon!!! Dawaj Tu na momencik... No to zmniejszcie go kilka razy, odetnijcie przednie łapy, wydłużcie znacznie szyję i ogon i zamieńcie błękitną łuskę na mniej uroczą i do tego zieloną. No to mniej więcej już wiecie jak wygląda taka przeciętna wiwerna. Oczywiście, podobnie jak u smoków ich rozmiary są zależne od wieku, różnią się też niekiedy barwą łuski (bywają piaskowe, brunatne... ponoć ktoś kiedyś widział czarną, ale to ten sam osobnik, co ganiał różowe słonie). Do tego mają jeszcze jedną charakterystyczną cechę: dużych rozmiarów żądło na końcu ogona. Jad w nim zawarty jest jedną z najsilniejszych znanych trucizn. To również był powód tak częstych na te istoty polowań. Co ciekawe, czas największego zapotrzebowania na ów specyfik przypadł na okres, gdy księżniczki wybierały przyszłych małżonków poprzez konkurs: „Kto pierwszy przyniesie łeb smoka”. Spekulacje na temat związków pomiędzy tymi dwoma faktami były dość jednoznaczne.
Oczywiście żądło nie było jedyną bronią wiwern. Dość długie zęby i potężne szpony na tylnich nogach były sporym zagrożeniem dla życia każdego potencjalnego obiadu lub napastnika, jednak w sytuacjach, gdy można było użyć żądła wiwerna nie starała się specjalnie trudzić. Najczęściej spadała z nieba na zaskoczoną ofiarę i jednym, zabójczym uderzeniem ogona pozbawiała ją życia.
Owe istoty najczęściej można było spotkać w lasach. Tak polowały, mieszkały, rozmnażały i opiekowały się potomstwem. Jednak, gdy ludzie zaczęli zajmować tereny w okolicach ich legowisk, a liczne bandy zabijały je dla pieniędzy owe gady zostały zmuszone do ucieczki. Jednak miejsc, w które można było odlecieć zaczynało wraz z czasem brakować. Ostatecznie wiwerny postanowiły się schronić w miejscu, gdzie nikt ich nie dosięgnie. Jako istoty magiczne miały one kontakt ze sferą astralną. Jednak kontakt ów był w ich przypadku, ze względu na niższą inteligencję, silniejszy i bardziej materialny niż u smoków. Pozwalało to na przeniesienie swego „ciała astralnego”, czyli mówiąc prościej duszy na owy plan. To jest powód, dla którego obecnie nie można znaleźć niemal żadnego egzemplarza tych istot. Przeniesienia na plan astralny oznaczało utratę ciała. Była możliwość tymczasowego odzyskania materialności i powrotu na nasz świat, jednak wiązało się to ze stratą energii i szybkim zmęczeniem, kończącym się „śmiercią” i odesłaniem na plan astralny, gdzie musiało nastąpić zregenerowanie sił. Ze względu na kłopotliwość tego procesu mało, który z tych gadów decyduje się na takowy czyn. Tym niemniej, co potężniejsi magowie potrafili przyzwać te bestie i zmusić je do posłuszeństwa. Niektórzy umieli związać duszę jakiejś wiwerny z przedmiotem, najczęściej figurką lub mieczem, co pozwalało na przywoływanie gada niemal w każdej chwili.
Istoty te rozmnażają się niezwykle rzadko. Po niemal półtorarocznej ciąży zazwyczaj rodzi się jedno młode. Matka opiekuje się nim przez następne kilkanaście lat, z czego przez rok młode nie wychodzi w gniazda, a przez następne cztery nie oddala się od matki. W tym okresie spotkanie tych istot niemal zawsze kończy się śmiercią. Matka, w obawie o bezpieczeństwo młodego atakuje niemal wszystko, co może skrzywdzić jej maleństwo. Do tego w takich sytuacjach waleczność dorosłej wiwerny jest czymś wręcz niewiarygodnym. Nawet dorosłe smoki boją się wtedy znaleźć w pobliżu młodych wiwern w obawie przed ich rodzicielkami.
Wiwerny, tak jak smoki są długowieczne. Niektórzy ludzie twierdzą, że widzieli jak te istoty umierają ze starości. Nie jest to jednak prawda. Gdy osiągają pewien wiek, po prostu zasypiają. Stan ten przypomina smoczy letarg, jednak jest o wiele głębszy. Bywa, że śpiąca wiwerną, powoli przykrywana warstwą ziemi i innych osadów staje się po prostu pagórkiem, na którym bawią się dzieci, spotykają w nocy kochankowie... Wzgórzem, na którym toczą się bitwy i budują domy. Ta istota zazwyczaj się już nie budzi.
Choć bywają wyjątki, ale one raczej potwierdzają regułę.
I tak wygląda cała historia tych nie tak wspaniałych jak smoki stworzeń... niby mają One swój urok, ale... Ilekroć opowiadałem jakimś dzieciom historię, w której występowały te stworzenia zawsze słyszałem: a czemu to nie był smok? Przecież to zawsze są smoki... Gdy opowiadałem tę historie w karczmach zawsze słyszałem na koniec komentarz jednego z podpitych gości: „E... smoki i tak są lepsze”.
Teraz opowiadam historię tych stworzeń tu... opowiadam ją wam... co wy powiecie?
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:25, 08 Sie 2007    Temat postu:

Harpie

Harpie (gr. harpyiai - "drapieżne", od słowa harpazo "chwytam", "porywam") były uważane, w mitologii greckiej, za bóstwa wichur, które z początku potrząsały złocistym orężem (błyskawice) i ujarzmiały chmury. Uosabiały burze, wichry oraz klęski głodu i zarazy.
Wyobrażano je sobie jako drapieżne ptaki z twarzami dziewczyn, lub pół-kobiety pół-ptaka, osłabione z powodu nigdy nie zaspokojonego głodu. Cuchnące i nieczułe na rany, wrzeszcząc pożerają wszystko, co do tego się nadaje, próbując zaspokoić wieczny głód.
Przypominały one inne uskrzydlone, złośliwe kobiece stworzenia: Syreny i Harpie. Córki Thaumasa- bóstwa morskiego i okeanidy Elektry, siostrą harpii jest skrzydlata bogini tęczy - Iryda, posłanka bogów. Są trzy Harpie: Klejano ("Czarna"), Okypete ("Prędka_w_Locie") i Aello ("Wichrowa").
Prawdopodobnie początkowo stanowiły duchy lub personifikacje wiatru. Ich rola to rola uskrzydlonych, czyniących zło kobiecych duchów. Harpia była zwana również kobietą-potworem, dręczycielką, okrutnicą i sadystką.
W "Teogonii", pisano tylko o dwóch Harpiach: Aello i Okypete, dopiero w późniejszych tekstach dochodzi trzecia Klejano. Komentator Wergiliusza, Serwiusz, twierdził, że harpie są furiami w Piekle, harpiami na Ziemi i demonami "dirae" w Niebie.
Te skrzydlate bóstwa to istoty groźne i ohydne ptaszyska o mocnych szponach, które nawiedzają wyspy i wybrzeża, rabując ludzki pokarm. Nie są i nigdy nie były prześladowane. To zawsze one prześladują ludzi.
Służyły często bogom jako kary. Za przykład może posłużyć przypadek króla Tracji Fineusa, gdy porywały jego jedzenie, wyrywały mu je z rąk a nawet z ust, lub plugawiły jedzenie tak, że niezdatne było ono do spożycia.
Od Harpii, Fineusa uratowali Argonauci - Kalais i Zetes, synowie Boreasza, boga wiatru, z wdzięczności za nieomylne przepowiednie, jakich udzielał im ów król Tracji.
Później harpie przeniosły się na wyspy Strofady na Morzu Jońskim, inna wersja mówi, iż zamieszkały u bram Hadesu.

Jedna z harpii (Podarge "Chyżonoga") urodziła Zefirowi, bogowi wiatru, dwa konie Kasantosa ("Bułanka") i Baliosa ("Srokacza"), owiana jednym tchnieniem Zefira, pasąc się nad nurtem Okeanosa.
Konie te podarowano jako prezent ślubny Peleusowi, księciu tesalskiemu i Tetydzie, pięknej bogince morskiej.
Współcześnie harpiami nazwano jeden z gatunków dużych (mają ok. metra wysokości) ptaków drapieżnych, zamieszkujący lasy równikowe.
Harpia jest też nadal w herbie księstwa Liechtenstain.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:32, 08 Sie 2007    Temat postu:

Minotaury

Minotaury... tak, moi przyjaciele... niejeden raz walczyłem u ich boku... Pamiętam jednego człowieka-byka, którego natura i charakter nakłoniły mnie do przestudiowania wielu ksiąg prawiących o tych stworzeniach. Jego imię brzmiało Darkstorm... Przepraszam, zagalopowałem się. Przyszliście tutaj przecież z zupełnie innym zamierzeniem... Pewnie nie chcecie wysłuchiwać wspomnień starego i głupiego demona...
Kiedy ktoś rzuci hasłem: „Minotaur” od razu przychodzi nam do głowy wiele skojarzeń, takich jak: król Minos, Kreta, Tezeusz, pałac w Knossos, Ariadna, Pazifae, labirynt... Co jest źródłem tych myśli? Odpowiedź jest prosta, Mitologia Greków. Otóż, znajdziemy w niej mit mówiący o potworze, który został uwięziony w labiryncie wybudowanym przez Dedala. Stwór ten był synem Minosa i Pazifae, pary królewskiej rządzącej Kretą. Wstrętne dziecko nie spodobało się królowi i postanowił pozbyć się noworodka. Jak już wspomniałem, minotaur został wtrącony do labiryntu. Po podbiciu Aten przez wyżej wymienionego władcę, stolica Grecji zmuszona została do przysyłania raz na rok <niektóre źródła podają, że raz na dziewięć lat> siedmiu chłopców i taką samą liczbę niewiast. Byli oni zamykani w więzieniu człowieka-byka i tam przez niego pożerane...
Jednak stwór z Krety nie był jedynym minotaurem. Do dzisiaj spotkać możemy ich wielu. Najczęściej napotykane są w rozległych, podziemnych labiryntach. Dlaczego? – zapyta się niejeden z was. Otóż, posiadają one wrodzony spryt oraz pierwotny instynkt, dzięki którym znakomicie orientują się w takim terenie, odnajdują drogę nawet w najbardziej skomplikowanych kompleksach budowlanych. Swoje wyjątkowe umiejętności wykorzystują podczas polowania. A na co polują? Minotaury są mięsożercami i z przykrością przyznać muszę, że mięso ludzkie uważane jest przez nich za rarytas. Jednak zadowolą się również posiłkiem w postaci jakiegoś zwierza leśnego, na przykład sarny czy daniela. Przejdźmy może do wyglądu takiego minotaura... Zwykły człowiek niższy od niego jest o dwie głowy. Zazwyczaj człowiek-byk ma około dwóch metrów i dziesięciu centymetrów wzrostu. Całe jego potężne ciało pokryte jest grubym futrem. Jego barwa bywa różna. Zaczynając od jasnego brązu, a skończywszy na czarnym niczym węgiel. Ponoć zdarzają się również minotaury albinosi, ale nigdy takowego nie spotkałem. Grubość futra zależy od temperatury. Im jest cieplej, tym pokrywa włosowa jest bardziej cienka. Stwór ten ma masywną głowę byka, wyposażoną w dwa, kilkudziesięciocentymetrowej długości, mocno zakrzywione rogi. Czasami służą one jako broń, przede wszystkim wtedy, gdy minotaur szarżuje. Niezwykle umięśnione nogi potwora zakończone są twardymi kopytami, które mogą zadać niemałe obrażenia. Ich zęby są doskonale przystosowane do spożywania mięsa <coś jak u T-Rexa >. Minotaury są uważane za bezmózgie istoty <czytaj : barbarzyńcy>, głównie ze względu na ich wybuchowość. Nagłe ataki szału są ściśle związane z tym, że są one potworami bardzo terytorialnymi, i gdy ktoś naruszy ich spokój, to pozostaje nam tylko współczuć tej osobie. W rzeczywistości nie są to głupie stwory, gdyż ich poziom inteligencji jest zbliżony do ludzkiego. Dobrym potwierdzeniem ostatniego zdania są postacie Deemera i Darkstorma. Są to bardzo utalentowani przedstawiciele minotaurów, którzy opanowali sztuki magiczne na wysokim poziomie. Wielokrotnie pokonali swoich wrogów, po których jedynymi wspomnieniami są kupka prochu i grób. Jednak większość ludzi-byków woli walkę wręcz. Dlatego o wiele częściej spotyka się je z podwójnym toporem w rękach niźli z księgą czarów przy boku. Zazwyczaj rozpoczynają walkę od szarży na przeciwnika. Głównym tego celem jest ubodzenie wroga i jednoczesne zadanie mu ogromnych obrażeń. Kiedy ten rodzaj ataku się nie powiedzie, wyciągają wtedy swój śmiercionośny oręż i z jego pomocą rozpoczynają krwawe żniwa <kochają odcinanie głów...>. Po skończonej potyczce zwłoki są przeszukiwane przez potężnego stwora, a następnie zjadane. Niektóre minotaury <te bardziej ucywilizowane> lubują się w handlu. Sprzedają zazwyczaj futra wykonane z włosów, które opuściły ich ciało wraz z nadejściem ciepłej pory roku, lata. Czasami podejmują również próby uprawy ziemi, przyznać jednak trzeba, że najlepiej im to nie wychodzi. Rozmnażają się poprzez kontakt z samicami innych rozumnych ras <głównie kobiet ludzkich, które po akcie są konsumowane – biedny ich los>. Wszystkie minotaury to samce.
Mam nadzieję, że moje marudzenie nie zanudziło was na śmierć. Sądzę, że wynieśliście co nieco z tego wykładu i dowiedzieliście się kilku nowych i zarazem ciekawych rzeczy. Na przyszłość dam wam pewną radę... Kiedy spotkacie minotaura na swej drodze, to rozpocznijcie modlitwę do swych bogów, aby zapewnili wam ochronę.
I pozostaje mi teraz tylko jedno, życzyć powodzenia w przyszłości!
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:33, 08 Sie 2007    Temat postu:

Satyry, fauny i syleny

Te stworzenia będące połączeniami ludzi i kozłów są prawdopodobnie spokrewnione z centaurami. Najwięcej o nich wzmianek mamy w mitologii greckiej i rzymskiej:
- Pan był bogiem z nogami i rogami kozła.
- Faun - syn Piktusa bożek pasterzy i trzód.
- Satyrowie - bożkowie leśni.
- Sylwan – strażnik granic posiadłości wiejskich.
- Syrynga- władca puszczy, o postaci kozłonogiego stwora.
Tak, więc wszystkie te postacie są istotami leśnymi. Były przestawianie pod postaciami kozłów i koni lub półkozów – półludzi albo ludzi z końskimi uszami. Mieli koźle brody i spiczaste uszy. Dolna część ciała była obrośnięta futrem. Mieli kopytka i z tyłu ogon zakończony kitką. Czerwone wargi i małe oczka sprawiały, że wyglądali jakby wiecznie byli pijani.
O satyrach nie wiedziano, ani ilu ich jest, ani skąd pochodzą: Było ich wszędzie pełno. Sprowadzali na manowce omylnym wołaniem lub błędnymi ognikami, pasterzom kradli kozy i owce, straszyli dokoła chat chłopskich. Krnąbrni i nieustępliwi, napadali nawet boginie. Towarzyszyli oni zwykle Dionizosowi (Bachusowi) potężnemu bogowi wegetacji, wina i ekstazy. Był ich królem i władcą, ponieważ to oni go wychowali. On im pozwalał na wszystko i poił winem, którego nigdy nie mieli dosyć. To właśnie ku czci tego boga odgrywano dramaty satyrowe. Postacie w dramacie przestawiano jako zabawnych pijaków pod postaciami satyrów.
Stary i mądry sylen miał być nauczycielem boga. Kiedyś, gdy po biesiadzie sylen zasnął, znalazł go król, Midas (Ten sam, któremu Appolo przypiął ośle uszy). Za to, że władca zaopiekował się ulubieńcem Dionizos, obdarzył Midasa mocą, dzięki której za pomocą dłoni mógł zmieniać wszystko w złoto.
Stwory te były nienasycone w swej chuci i lubiły uganiać się z nimfami, ale nie pogardzali także ludzkimi kobietami w szczególności medanami- kobietami z orszaku Bachusa, ogarniętymi ekstazą. Cały ten pochód podróżował od miasta do miasta, ucztując i bawiąc się.
Grecki bóg Pan potrafił wywołać strach, bezpodstawny lęk( To właśnie stąd wzięło się pojęcie paniczny lęk). Zamienił on jedną z nimf w trzcinę, ściął, a potem zrobił z niej instrument zwany syrindą, ponieważ nimfa nie chciała przyjąć jego zalotów.
Skupiłam się tu jedynie na tych dwóch cywilizacjach, ale nie zapominajmy, że tu w Polsce mamy nasze rodzime fauny. Bo czym innym są, dwa leśne diabły Rokita i Boruta? Opis się zgadza: nogi kozła, sierść, rogi, ogony. Zachowanie się zgadza: skore do żartów i figli, zwodzą na bagna, mieszkają w leśnych dziuplach. Dlaczego więc ludzie zrobili z nich diabły? Faktem natomiast jest, że Pan i wszystkie jego odpowiedniki stały się obrazem sił piekielnych oraz obrazem diabła.
Może, dlatego, iż w Polsce diabeł był niegroźnym żartownisiem, którego nawet kmiotek o bardzo małym rozumku potrafi pokonać, a nie potężnym demonem z dna otchłani?
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:35, 08 Sie 2007    Temat postu:

Pegaz

Pegaz, fantastyczna istota jednocześnie tak powszechnie znana, że chyba nie ma osoby, która by o niej nie słyszała, oraz niezwykle mało popularna – przekonałem się, że niełatwo jest znaleźć dzieło (film/gra komputerowa/książka), w którym występuje. Nawet w amatorskich opowiadaniach jest niezwykle rzadkim gościem.

Pegaz jest niezwykle pięknym, szlachetnym koniem. Od zwykłych kopytnych różni go pewien istotny szczegół. Posiada wielkie (o rozpiętości sięgającej u niektórych gatunków nawet ośmiu metrów!), masywne skrzydła kojarzące się z łabędzimi, dzięki którym bez problemu może wzbić się w powietrze. Klasyczny pegaz zawsze jest śnieżnobiałej maści i o połyskujących srebrem kopytach, ale obecnie opisuje się coraz więcej gatunków o niezwykłej maści. J. K. Rowling opisuje m. in.:

Abraskany – wielkie, niezwykle silne, maści palomino.

Aetonany – kasztanowate, popularne w Wielkiej Brytanii i Irlandii.

Graniany – myszate, wyjątkowo szybkie.

Testrale – kare, rzadkie, o skórzanych skrzydłach, potrafiące stawać się niewidzialnymi, uważa się, że przynoszą pecha.

Pegaz pojawia się w wielu kulturach (np.: w sztuce starożytnej Mezopotamii czy na kartagińskich monetach), ale najszerzej znany jest skrzydlaty koń z greckiej mitologii, która jest tyle piękna, co momentami niespójna. Same narodziny pegaza przedstawiają (co najmniej) dwa sprzeczne mity. Pierwszy opisuje go jako potomka Posejdona, wyłaniającego się z morskiej piany. Drugi opowiada o herosie Perseuszu, który z pomocą bogów zabija potworną Meduzę, odcinając jej głowę. To właśnie z szyi owej maszkary miał wylecieć Pegaz.

Stał się ulubieńcem Ateny. Dobra bogini zesłała go na pomoc niejakiemu Bellerofontowi, który musiał zabić potwornego stwora - Chimajrę (Chimerę). Jednak ceniącego sobie wolność ponad wszystko rumaka, nie tak łatwo było okiełznać nawet wybrańcom bogów. Zamieszkał on w okolicach źródła Pirene na Akrokoryncie i dopiero gdy heros założył mu otrzymane od bogini mądrości złote wędzidło, skrzydlaty koń pozwolił się dosiąść. Bellerofont, lecący na grzbiecie pegaza, był poza zasięgiem kłów Chimery, sam zaś mógł bezkarnie kłuć potwora włócznią o ołowianym ostrzu, którą to w końcu wbił bestii w gardziel. Żeleźce stopiło się od buchającego z wnętrzności Chimery ognia, przyprawiając ją o śmierć.

Dalsze losy pegaza są wysoce niepewne. Niektórzy twierdzą, że gdy oszalały, opętany pychą bohater chciał dostać się na pegazie na Olimp, otoczyły go gęste chmury. Nagle w powietrzu roztoczył się ogromny huk. Był to dźwięk pioruna, zrzuconego przez Zeusa na pyszałka. Belefron spadł w odmęty Tartaru, a Pegaz prawdopodobnie zginął w wyniku uderzenia. Więcej go bowiem nie widziano...

Inna wersja mówi, iż sam skrzydlaty koń nie pozwolił na świętokradztwo, zrzucając jeźdźca z grzbietu, czego śmiałek nie miał prawa przeżyć. Zeus rozgniewany śmiercią młodego herosa, ale doceniając intencję stworzenia, zabrał je z ziemi i umieścił na nocnym niebie.

Kolejna wersja podaje, że to nie pegaz był sprawcą śmierci młodzieńca, lecz on sam, przez własną nieuwagę wywołaną euforią, spadł z grzbietu rumaka i roztrzaskał się o skały. Skrzydlaty koń sam dotarł na Olimp, gdzie służył bogom i herosom. Dawał się zaprzęgać do rydwanu Zeusa, a w razie potrzeby roznosił pioruny władcy bogów, pomógł Perseuszowi uratować Andromedę, pozwalał się dosiadać Apollowi oraz Muzom. Uderzenie kopyta pegaza otworzyło źródło Hippokrene na górze Helikon, jednej z siedzib Muz, dlatego też wiązano go odtąd z poetyckim natchnieniem, którego potem stał się symbolem. Po śmierci cudownego stworzenia, Zeus przeniósł je na nieboskłon tworząc Gwiazdozbiór Pegaza…

Ludowe legendy wspominające o pegazie traktują, iż samo zobaczenie owego stworzenia szczęście przynosi i wszelką pomyślność, zaś gdy mu się pomoże, otrzymać można cudowną złotą podkowę.

Tak więc ów skrzydlaty koń nie jest wcale dumny i nieufny jak jednorożec. Stworzenie to raczej łagodne, nieśmiałe i inteligentne. Dzięki zdolności odczytywania ludzkiego charakteru, nie pozwala się do siebie zbliżyć ludziom złym i okrutnym. Przyparty do muru potrafi jednak wściekle walczyć, wierzgając, gryząc i kopiąc. Zamieszkuje jedynie dziewicze wzgórza i niedostępne szczyty gór. Znawcy nie zgadzają się w kwestii żywienia – jedni uważają, że pegaz je to, co koń; pewna jednak grupa uparcie twierdzi, że jedzenie w ogóle nie jest mu potrzebne, wystarcza woda zawarta w obłokach. Ciało pegaza po śmierci znika, zmieniając się w magiczną energię, która rozchodzi się po najbliższej okolicy. Przez pewien czas można po wzmożonym magicznym promieniowaniu, dokładnie określić miejsce śmierci tego niezwykłego stworzenia.

Włosom z grzywy lub ogona pegaza przypisuje się cudowne właściwości, a łuki z cięciwami z takiego włosia są niezwykle nośne i celne. Magiczna aura pozwala z nich korzystać jedynie istotom dobrym.

We współczesnym świecie Pegaz nie kojarzy nam się - jak w okresie rzymskim - z nieśmiertelnością, lecz głównie ze sztuką i kulturą, a także wolnością, marzeniami. Jest symbolem poetów oraz nieustającą inspiracją dla artystów, pisarzy i zwykłych śmiertelników. Niestety, jego wizerunek powszechnie jest też wykorzystywany przez najróżniejsze firmy np.: Reades't Digest, czy wytwórnia filmowa Columbia-Tristar.

Mam nadzieję, że moja praca przybliżyła wam te wspaniałe stworzenia, być może ktoś nawet umieści je w swoim opowiadaniu Kwadratowy


Źródła:
Praca o pegazach autorstwa Valadiel
Wikipedia oraz encyklopedia WIEM
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:37, 08 Sie 2007    Temat postu:

Troll – bezmózgi olbrzym?

W większości utworów trolle są przedstawiane jako wielkie, brzydkie i śmierdzące, głupie istoty. Jednak, czy tak jest naprawdę? Na początek, pragnę przedstawić nieco historii tego stworzenia, jakże osobliwego i mylonego z wieloma innymi.
Pochodzenie Trolli:
Pierwsze wzmianki o trollach znajdują się już w mitologiach starożytnych. U Indian, były to stworzenia mniej więcej długości człowieka, jednak zgarbione. Przypominały głazy i były na usługach bożków ziemi i lasów. W Anglii mieli to być niewielkiego wzrostu służalcy Czarownic, opętane dzieci zmienione w trolle. U Skandynawów niekiedy używano zamiennie terminów troll i gigant czy olbrzym, mówiąc o istotach zamieszkujących Jötunheim, które walczyły z Thorem. Z tego możemy wnioskować, że w tej mitologii miały niezbyt skromne rozmiary, były waleczne i inteligentne.
W kosmogonii rozpoczynającej Eddę Starszą czytamy, że podczas Zmierzchu Bogów trolle wspomagane przez wilka i węża wejdą na tęczę Bifrost, która pęknie pod ich ciężarem i rozbije świat. Trolle w ludowych przesądach to głupie i złośliwe elfy, mieszkające w szczelinach skał lub w rozpadających się chatach. Co ciekawe, niekiedy mają po dwie lub trzy głowy.
Miejsce zamieszkania:
Sama nazwa trolli, pochodzi z języka skandynawskiego, a oznacza mniej więcej „demon”. Znamy je głównie z legend i mitów skandynawskich, jednak podobne im (czasem rozmiarami, zachowaniem, pochodzeniem czy nazwą) istoty zamieszkują cały świat. Istnieją podania o nich w Ameryce zarówno Północnej jak i Południowej. Były to ogromne, nieśmiertelne „duszki” czczone przez Aborygenów, zamieszkiwały też Anglię, Irlandię, Szkocję, południową Afrykę, Chiny, Tybet i Rumunię. Gdziekolwiek byśmy się nie podziali, istnieje szansa, że, czy to w lesie, w górach czy nad rzeką, nadziejemy się na trolla.
Charakter:
To kwestia najbardziej sporna odnośnie do trolli. Niektórzy uważają, że to bezmózgie istoty niepotrafiące pociągnąć własnych spodni. Inni twierdzą, że to inteligentne stwory. Zazwyczaj są to istoty dużo wyższe od ludzi, prymitywne, acz zdolne do rozwoju i „myślące”. Obawiano się ich ze względu na ich wielką siłę fizyczną, a czasem nawet moc magiczną. Były w większości przypadków duże, brzydkie, zielone, omszałe i cuchnące, żyły stadnie, nękały ludzi i zabawiały się z nimi, robiły im na złość. Napadały na stada owiec lub straszyły zwierzęta dla samej zabawy. Mają być bardzo zarozumiałe i obrażalskie, więc też często agresywne.
Troll a olbrzym, ork czy goblin:
Bardzo często mylimy trolle z olbrzymami, ponieważ niekiedy (jak u Skandynawów w micie o Thorze i Olbrzymach) ich nazwy są używane zamiennie. Jednak w innych przypadkach, olbrzym był istotą, która walczyła z Bogami, miała wielką moc magiczną i wielką siłę, natomiast troll, mógł być nieudanym olbrzymem, niedorobionym magikiem. Mógł władać wielką siłą, jednak jego magia była ograniczona, a co do Bogów, nie wierzył w nich, a zajmował się nękaniem ludzi.
Myślicie, że nie można pomylić trolla z goblinem? Otóż błąd! To bardzo często popełniana omyłka. A wzięła się stąd, że zarówno jeden jak i drugi może być aktywny tylko nocą, albo tylko w ciemnej i głębokiej grocie. Można spotkać mity (np. tybetańskie) mówiące o trollach jako o wielkich istotach, które siłą swych mięśni rozkopywały góry od wewnątrz. Nie potrafiły tworzyć, jednak drążenie młotami w litej skale wychodziło im wspaniale. Gobliny też nie miały talentów rzeźbiarskich, jak na przykład krasnoludowie, jednak one szukały pod górami złota, a nie przejścia. Jednych i drugich słońce zmieniało w kamień.
Co do orków, różnica jest dużo wyraźniejsza, a i one samo są spotykane w niewielu mitologiach. Generalnie słońce orka krzywdziło, jednak nie zmieniało go w kamień. Był raczej „myślącym” władcą trolli, niż jakimkolwiek ich odpowiednikiem.
Tak więc, wiele jest rodzajów trolli, długa i skomplikowana ich historia, rodowód. Widziano je, jako różne stworzenia w wielu miejscach, jednak ja bym wolała się nie przekonywać czy istnieją, bo, kiedy są głodne, nie bawią się z owcami w kuchnię, tylko z ludźmi.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:39, 08 Sie 2007    Temat postu:

Chimera

Chimerę niepokonaną,
która swój ród wywodziła od bogów, a nie od ludzi.
Z przodu lwem była, od tyłu wężem, a kozą pośrodku,
strasznie zionącą potężnym, płomiennym ogniem zagłady.
(Iliada 6,180-182)

Każdy, kto czytał mitologię, wie, że często występują w niej niezwykłe istoty. Starożytne teksty opisują wiele stworzeń „składających” się po części z różnych zwierząt, lub ludzi i zwierząt. Np.: potwór z głową kobiety i tułowiem lwa to Sfinks, zaś pół ryba- pół człowiek daje nam Syrenę, bądź Trytona, zależnie od płci. Niektóre z tych istot występowały licznie i tworzyły rasy, dajmy na to Centaury (pół ludzie - pół konie), harpie (połączenie kobiety i ptaka), czy satyrowie (coś na kształt człowieka, tyle że z kozimi nogami). Inne zaś stworzenia były jedyne w swoim rodzaju...
Minotaur (pół człowiek - pół byk), Echidna (pół kobieta - pół wąż) i wreszcie Chimera.
Istnieje naprawdę niewiele źródeł, z których możemy czerpać wiadomości na jej temat. Właściwie, to najbardziej powszechnymi są dzieła Homera i Hezjoda (zasłynął z pisania bajek, jakby ktoś nie wiedział). Według Homera, na ciało Chimery składały się: lwia głowa i część tułowia, kozie tylne nogi oraz wężowy ogon. Na dodatek potwora ziała ogniem. W sumie nie ma powodu do zdziwienia. Swój nadzwyczaj oryginalny wygląd i umiejętności miała zakodowane w genach.
Po pierwsze: Chimera była, może w to nie uwierzycie, boskiego pochodzenia. Jej rodzicami byli, niemniej znani, Tyfon (najmłodsze dziecko Gai i Tartaru, a w innej wersji syn Hery, którego poczęła bez udziału mężczyzny) i wyżej wymieniona Echidna - wnuczka Posejdona i Meduzy (doprawdy genealogia w świecie mitów jest tak zawiła, że ciężko ją pojąć). Warto też wymienić rodzeństwo Chimery: Cerber (strażnik piekieł), Hydra (dziewięciogłowy wąż wodny) oraz Orthrus (inny wielogłowy pies). Niezła rodzina, nie? Lepiej nie narzekajcie na swoją, bo mogliście trafić gorzej! Nie wiem jak wy, ale ja nie wyobrażam sobie dzielenia pokoju z trójgłowym potworem i strażnikiem piekieł.
Jak widać, informacji o Chimerze jest mało, więc w tej części pracy przedstawię swego rodzaju uzupełnienie, czyli moją wizję życia i zwyczajów tego potwora. Zacznijmy od potencjalnego miejsca zamieszkania. Od razu mówię, nawet ze względu na swoją boskość, potomek Echidny nie dostąpił zaszczytu mieszkania na Olimpie. Właściwie można się domyślać na podstawie mitu i encyklopedii, gdzie żyła Chimera. Otóż jak wiadomo, została zabita na polecenia Jobatesa - króla Licji. A Licja (założę się, że nikt nie wie) leży w południowo zachodniej części Azji Mniejszej, na obszarze dzisiejszej Turcji. Kraina ta jest otoczona przez trzy łańcuchy górskie. Licja to głównie górskie doliny oraz równiny przy wybrzeżach. Na podstawie tej wiedzy możemy już wyobrazić sobie „dom” i środowisko naturalne potwora. Skoro Chimera żyła w górach, to zapewne mieszkała w jaskini lub straszyła na przełęczach. Jej grota mogła być ciemna i ponura; oczywiście wszędzie walałyby się kości ofiar i resztki uzbrojenia tych dzielnych „szybkich przekąsek”.
Co do portretu psychologicznego boskiej Chimery, z pewnością nie była uosobieniem cnót wszelakich. Bardziej pasują do niej gwałtowność, zło i stuprocentowa zabójczość. Nie sądzę, aby przejawiała jakieś pozytywne cechy, czy ukryte talenty (chyba, że za pożyteczną umiejętność uznamy możliwość błyskawicznego spalenia każdego, kto się zbliży).
Chimera atakowała i zwyciężała każdego śmiałka, który uważał, że ma szansę wygrać. Poza tym pustoszyła rozległe tereny Licji, co spowodowała gniew króla Jobatesa. W zasadzie nie byłaby taka niebezpieczna, gdyby nie pewna broń, którą obdarzyła ją natura. Otóż oprócz ostrych kłów i szponów, groźnego wyglądu i wielkiej siły Chimera miała zdolność ziania ogniem. To dopiero była niespodzianka dla mężnych rycerzy. Niewielu z nich spodziewało się tak potężnego przeciwnika, zwłaszcza, że niektórzy mogli być prostymi pasterzami, uzbrojonymi jedynie w widły lub jakiś kij, którzy chcieli odbić potworowi np. porwaną owcę, czy kozę.
Niestety Chimera, jak wiele mitycznych potworów, została zabita przez herosa. Śmiałkiem, który ją pokonał, był Bellerofont. Jednak bohater nie zwyciężyłby bez pomocy Pegaza (który, tak na marginesie, był bratem dziadka Chimery... ach, ta genealogia). Gdyby jednak heros nie zwyciężył Chimery, skończyłoby się to nie tylko utratą życia, ale i klęską wielu ludzi i miast. W końcu potwór nie byłby skłonny do układów pertraktacji z potencjalnym posiłkiem. Poza tym, na skutek swej niszczycielskiej natury nie zaprzestałby dewastowania gospodarstw i domostw oraz zabijania.
Więcej o Chimerze nie da się powiedzieć. Pozostają domysły. Można dodać, że fragment mitu, gdzie losy Bellerofonta i tytułowego potwora splatają się ze sobą, stał się podstawą legend o dzielnych rycerzach i strasznych smokach.
Miejmy też nadzieję, że Chimera nie rozmnożyła się i nigdy nie spotkamy, przemierzając kiedyś Antalyę, takiego potwora. Kto by nas uratował? W dzisiejszym świecie nie ma już prawie takich pełnych poświęcenia ludzi, jak Bellerofont. No i z pewnością takowych nie spotkamy na niebezpiecznym górskim szlaku.

Wyjaśnienia:
Antalya - górzysta prowincja w Turcji

źródła: [link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych] oraz fr. Iliady.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:41, 08 Sie 2007    Temat postu:

Hipogryf

Hipogryf to jak większość z nas wie skrzyżowanie konia z orłem. Głowa jego jest głową orła z ostrym, długim dziobem o potężnej sile, ma opierzoną szyję a tuż nad łopatkami wyrastają mu skrzydła. Przednie nogi także ma opierzone a zamiast kopyt ma długie pazury. Mniej więcej w połowie grzbietu pióra przechodzą w błyszczącą sierść i reszta ciała jest zdecydowanie końska. Zad ma (według zapisów starożytnych) prostokątny kształt (coś jak czysta krew arabska) a tyle nogi są mocno umięśnione. Kolor sierści i piór nie jest określony, jednak zdecydowanie nie może być z przyczyn genetycznych zielono-różowo-żółty.
Opisany jest w „Orlandzie Szalonym”:

Nie rozumiejcie, aby on koń był zmyślony!
Własny był, naturalny, z gryfa urodzony
Ojca, a matki klacze; pióra miał i głowę,
Skrzydła i nogi przednie, i gębę ojcowe -
Hipogryfem go zwano - ale zaś ostatki
I insze członki były podobne do matki.
Na Ryfejskich się Górach, acz rzadko, więc rodzą,
Za Morzem Lodowatem, i stamtąd wychodzą.

Hipogryf się rodzi
Jak wiadomo Hipogryf to skrzyżowanie konia z orłem, więc rodzić się powinien jak koń lub orzeł. Otóż nie! Co prawda Hipogryf kopulują jak konie, jednak rodzą i wychowują bardziej jak strzyżyki czy kangury. To znaczy, że Hipogryf rodzi się całkiem nagi i wielkości mniej więcej jamnika, i chowa się do 3 miesiąca życia pod skrzydełkami mamusi lub na jej grzbiecie. Z tej okazji tatuś przychodzi z jedzonkiem do nory hipogryfów i karmi całą familię.
Wychowanie
Sami wiemy, jak wiele zależy od przebywania za młodości w dobrym środowisku i dobrego wychowania. Do 3 miesiąca życia hipogryfiątko przebywa koło matczynej „spódnicy”, następnie do około 6-7 miesiąca przebywa jedynie (na własnych nóżkach) przy mamusi i tatusiu. Uczy się polowania i tym podobnych sztuczek. Potem jest wcielany w życie grupy, zaczyna się bawić z rówieśnikami. Trzeba wam wiedzieć, że w wieku 8 miesięcy Hipogryf wygląda już jak dorosły, osiąga ostateczny wzrost, jednak jego szerokość i obwód mogą się zmieniać dowolnie.
Hipogryf na obiedzie
Głównym daniem w menu zwierzaka jest oczywiście mięso. Zjada on rybki, kurczaki, ptaszki, cielaczki, owieczki i tym podobne zwierzaki. Nie pogardzi jednak jakimś gulaszem z warzywami czy robaczkami (głównie z nudów). Nie będzie miał problemów żeby wgryźć się w ludzkie bebechy i zmierzyć ich długość, także nie liczcie, że możecie mu zabrać jedzonko sprzed nosa.
Hipogryf we własnym domku
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, a u hipogryfa w domu szczególnie przytulnie.
Chociaż skrzydlate stwory umiłowały sobie otwartą przestrzeń, to jaskinia jak schronieniem nie pogardzą. Kiedy matka ma mieć dziecko, razem z ojcem zanoszą do jakiejś jaskini (dziury w ziemi, miejscu pod korzeniem drzewa) coś na kształt ściółki, czyli liści, mchu, gałązek i tym podobnych poduszek. W innym przypadku, kiedy na przykład wychowują dzieci, sypiają pod otwartym niebem.
To trzeba wiedzieć:
Hipogryfy mają swój honor, nie cierpią zniewag, nie lubią być oszukiwane. Aby oswoić hipogryfa, należy mu się pokłonić, a jeśli on nie odpowie tym samym, należy oddalić się kilka kroków do tyłu i uciekać gdzie pieprz rośnie. To stworzenia posiadające skrzydła, więc latają, ale biegać potrafią też bardzo szybko. Są bardzo silne, a ich dziób i pazury bardzo ostre. Hipogryf nie doceni na pewno jeśli zakłóci mu się spokój w nocy przynosząc na przykład smakołyki. Nie będzie też zbyt szczęśliwy, jeśli ktoś postanowi wmaszerować do jego domku bez pukania albo pogłaskać jego hipogryfiątko.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 12:42, 08 Sie 2007    Temat postu:

Olbrzymy

W przeszłości wierzeniami ludzi słowiańskich były prócz licha, wodnika itp. Olbrzymy.
Jak sama nazwa wskazuje byli ogromni, broda sięgała im do piersi. Otuleni w szare lub granatowe płaszcze, kapelusze z szerokim rondem i z licznymi niebiesko czerwonymi piórkami . W prawej ręce trzymali sękaty kij a w ustach zaś fajkę. I niczym innym od człowieka się nie różnili.
Kiedyś można było spotkać z pół pożartym człowiekiem, co znaczyło że byli mięsożerni. Jednak teraz takich olbrzymów się nie spotyka. Spotkać można je było jedynie w nocy, na początku miesiąca. Ale spotyka się je coraz częściej. Znani byli z tego że gdy spotkali dobrego człowieka, nagradzali go na przykład : chorych uzdrawiali, biednych obdarowywali złotem, głodnym dawali chleba a spragnionym wody, rzadko ale niektórym dawali więcej czasu i życia. Jednak gdy spotkał złych ludzi karał ich chorobą, zniszczeniem dobytku, a tych naprawdę złych pożerał żywcem.
Olbrzymi składali się tylko z mężczyzn. Więc jak się rozmnażali? Podobno gdy jakaś gwiazda umierała rodził się olbrzym. Jeśli tak to czy tyle jest olbrzymów ile gwiazd zmarło? Nie wiadomo od jakiego czasu zaczęły się pojawiać.
Pokarmem dla olbrzymów może być zarówno mięso jak i roślinność. Olbrzym je najczęściej trzy jagnięcia, zaś potem idzie zaczerpnąć wody z górskiego strumienia.
Olbrzymy jak wcześniej mówiłem widziane są tylko nocą. Podobno dzięki magii stają się za dnia niewidzialne lub zmieniają się w kamień. Jeśli usiądzie się na jakiejś skale i usłyszy się wydechy lub lekkie pochrapywanie znaczy to że jest to olbrzym i najlepiej odejść nim zajdzie słońce.
Przesądni ludzie uważali że olbrzymy są o znakiem szatana, inni zaś że Boga. Ci drudzy wierzyli że olbrzymy prowadzą ich na dobrą drogę, nawraca bezbożnika, ratuje człowieka przed czarownicami i ratuje kobiety z topieli.
Opowiem wam pewne wydarzenie. Kiedyś pewien mężczyzna idąc drogą do domu ujrzał olbrzymiego człowieka, który podszedł doń i zapytał o to jak długo chciałby jeszcze żyć ten zaś odpowiedział "Panie tak długo jak tylko można" Duch nic nie rzekł tylko kazał chłopu pójść ze sobą i zaprowadził go w pewne miejsce za lasem. Tam pokazał mu jedno drzewo i rzekł "Jak długo to drzewko będzie się zieleniło, tak ty żyć będziesz". Chłop wykopał je, zabrał by zasadzić je przy swoim domu i pielęgnował. Po tym wydarzeniu przeżył jeszcze wiele lat.
Powrót do góry
Mały
Moderator Naczelny
Moderator Naczelny



Dołączył: 11 Sty 2007
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: XY

PostWysłany: Nie 22:59, 12 Sie 2007    Temat postu:

chcialem tylko napisac ze pisze sie wywerna nie wiwerna:P


to kwestia sporna gdyż nie jest ustalone jak po polsku ma być wiwerna czy wywerna lub jeszce inaczej więc to zależy od widawnictwa i tłumaczenia, lecz racej to dane nie aktualne bo przed kilku lat możliwe że przed ten czas już jest jednolita nazwa.

CTRL


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 10:02, 05 Paź 2007    Temat postu: ILITHIDZI - zło w czystej postaci

ILITHIDZI - zło w czystej postaci
Ilithidzi zwani również łupieżcami umysłu, to istoty zamieszkujące Podmrok. Koło drowów są to niekwestionowani władcy tej bezsłonecznej krainy. Poza niektórymi mrocznymi elfami nie ma chyba istoty, która dobrowolnie zechciałaby się z nimi spotkać.

Łupieżcy umysłu mają około 180cm wzrostu i są to istoty w pewnym stopniu humanoidalne. Ich ciało jest niemile gumowate. Skóra jest bladofioletowa i nieustannie obcieka błyszczącym lepkim śluzem. Ich długie ręce są zakończone kościstymi cztero-palczastymi dłońmi z długimi ostrymi paznokciami. Głowy Ilithidów przypominają ośmiornice tyle, że posiadają tylko cztery macki, zaś otwór gębowy ma kształt okropnej szczeliny. Jeszcze więcej „uroku” łupieżcom umysłu dodają ich białe, wyłupiaste oczy.

Ilithidzi są istotami bardzo inteligentnymi, lecz tak przesiąkniętymi złem jak mało, które istoty zamieszkujące Krainy. Są strasznie samolubne i gdy wiedzą, że w starciu z przeciwnikiem nie mają szans, uciekają by zachować swoje życie. Łupieżcy umysłów między sobą komunikują się telepatycznie, lecz władają także podwspólnym.
Społeczność łupieżców umysłu

Ilithidzi żywią się mózgami innych istot. Ogłuszają ofiary siłą swego umysłu, i odciągają telepatycznie na bok by następnie pożywić się ich mózgami. Łupieżcy umysłu rzadko walczą wręcz, lecz jeśli są do tego zmuszone używają swych obślizgłych ośmiornicowych macek. Gdy uda im się przyczepić wszystkie swe cztery ohydne macki do głowy przeciwnika, Ilithidzi wysysają mózg bezradnej ofiary. Jedną z rozrywek tych okrutnych mieszkańców Podmroku jest urządzanie walk gladiatorów. Każdy łupieżca umysłu, który chce zdobyć swego gladiatora musi wpierw opanować jego mózg. Gdy uda im się ta sztuka, opanowana przez nich istota jest im całkowicie posłuszna. Kiedy walczy ona na arenie ze swym panem łączy ja telepatyczna więź. Ilithid przekazuje polecenia swemu niewolnikowi telepatycznie. Najczęstszymi sługusami łupieżców umysłu są duergarowie, niedźwieżuki oraz hakowe poczwary. Niewolnicy nie są wykorzystywani tylko do walk na arenie, lecz także do innych zajęć w pałacach swych panów.
Łupieżcy umysłu zamieszkują w podziemnych miastach o populacji około 200 do 2000 osobników. Najwyższym bóstwem Ilithidów jest Wielki Mózg. Znajduje się on w sadzawce wypełnionej słonym pyłem, do której wrzuca się mózgi zmarłych Ilithidów.
Łupieżcy umysłu jak już wiadomo są istotami samolubnymi, lecz mimo to często i chętnie ze sobą współpracują. Zbierają się w małe grupki zwane inkwizycją. Zwykle celem takiej grupy jest poszukiwanie wielkich i mrocznych tajemnic Podmroku.
Kiedy zadanie przewyższa moc współpracujących ze sobą Ilithidów, tworzą oni tak zwany kult. Całej grupie przewodzą wówczas dwaj łupieżcy umysłu. Tak naprawdę nie wiadomo
czemu kult wybiera na swych przywódców dwóch Ilithidów a nie jednego.

Moim zdaniem łupieżcy umysłu są najstraszliwszą rasą w całych Zapomnianych Krainach. Jeśli ktoś z was spotka kiedyś jakiegoś Ilithida niech ucieka jak najdalej. Ale jeśli już zdecyduje się na walkę z nim, to niech dołoży mu jeszcze ode mnie.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 10:18, 05 Paź 2007    Temat postu: Rodzaje krasnali wg. ludzi

Rodzaje krasnali wg. ludzi

Leśne Ludki - Leśne Ludki mają nad swoimi pobratatymcami zdecydowaną
przewagę liczebną. Mieszkają na łonie natury, najczęściej wybierają sobie
na domy pnie lub korzenie starych drzew. Jeżeli się dokładnie przyjży
można dostrzec tam niewielkie otwory, a jeśli się pochyli, z pewnością
zobaczyć można drzwi, które nigdy nie są zamknięte. Leśne Ludki przenoszą
się czasem do opuszczonych mrowisk, które nazywają "porzutkami". Wejście
do takiego "porzutka" widać wówczas gołym okiem. Niekiedy zdarza się, że
osiedlają się w grotach. Leśne Ludki uwielbiają poruszać się i
zamieszkiwać dzikie tereny oraz lasy. Krasnoludy te mają od 15 do 40 cm
wzrostu. Za pożywienie służą im: orzechy, jagody, poziomki i korzonki.
Świat, w którym mieszkają jest bardzo niebiezpieczny, ponieważ żyje tam
wiele drapieżników, które często mylą Leśne Ludki z myszami i poprostu
pożerają je.
Domoludki - Domoludki zaliczane są do małych krasnali. Według ludzi
Domoludki są dobrymi duszkami, które strzegą ich domy przed złem, jednak
to nieprawda; Domoludki faktycznie zamieszkują ich domy i przynoszą
szczęście, ale robią to tylko dlatego, iż nie umieją samodzielnie zdobywać
jedzenia - zamieszkały w Ludzkich domach. Te małe Krasnale strzegą Ludzkich
Spiżarek, przed myszami i żarłocznymi robakami. Robią to tylko po to, by
nie zabrakło im jedzenia. Kiedy właściciel nie karmi już Domoludka, on
odchodzi od niego i zasypuje jego dom nieszczęściami. Najbardziej lubianym
przez Domoludków jedzeniem jest: ser, korzonki, zboże, chleb i kasza, ale
nie odmawiają też sobie kiełbasek. Sypialnią Domoludków jest strych.
Łóżkiem, zaś stary drewniany but, albo zniszczona skarpeta, a za kołdrę
używają rękawiczki, lub chusteczki. Strych w którym mieszkają musi mieć
pełno gratów (inaczej mówią musi być zagracony). Najważniejszymi rzeczami
na strychu dla Domoludków, są stare buty, gdyż najlepszym ich zajęciem
jest pucowanie ich.
Kościelniaki - Kościelniaki są również bardzo małe, mają tylko 15 cm!
Bardzo dawno temu, zamieszkiwały prawie wszystkie kościoły na świecie,
lecz teraz strasznie niewiele ich tak pozostało. Powód jest prosty:
większość Kościelniaków wymarło, a część uciekła. Kościelniaki gnieżdżą
się wyskoko na wieżach lub w szczelinach kościoła. Czasem wybierają
strychy. Chętnie sypiają w starych drewnianych chodakach, które ścielą
sianem. Kościelniaki mają wspaniały słuch i dlatego z trudem wytrzymują
bicie dzwona. Wiele Kościelniaków własnie przez bicie dzwonów uciekło, a
niektóre poprostu na czas bicia dzwonu uciekało do lasu, lub czekało pod
bramą kościoła, aż dzwon przestanie bić i następnie wracały do swoich
zajęć. Kiedyś mieszkały w świątyniach, a ponieważ ich liczba wciąż
strasznie maleje przeniosły się do kościołów.
Krasnale Pokładowe - Krasnale Pokładowe przebywają wyłącznie na starych
drwenianych kutrach. Mieszkają w szczelinach kadłub i należą do najmniej
znanych żyjących Krasnali. Krasnale Pokładowe większą część dnia
przesypiają, ale za to nocą uwielbiają oglądać gwiazdy. Krasnale Pokładowe
są najmniejszymi przedstawicielami Krasnoludów mają 12-15 cm wzrostu.
Pożywienie, którym się żywią to ryby i woda, lubią też słony chleb.
Oboraki - Oboraki są najbardziej znane ze wszystkich Krasnali, kiedyś były
nazywane Zagrodowcami, ale nazwę tę później zmieniono. Oboraki już w
średniowieczu mieszkały w stajniach lub w oborach (stąd ich nazwa).
Uwielbiają kasze i mają od 40 do 70 cm wyskości. Oboraki nie są wygodne -
wystarczy im tylko siano i już w tedy czują wielką wygode. A kiedy nie
mają gdzie zamieszkać osiedlają się w porzuconych zagrodach lub starych
pniach drzew. Pożywienie, którym się żywią to różne nasiona, jagody,
poziomki, czasem gdy nie ma pod ręką niczego dobrego potrafią jeść zwykłą
trawę i liście z krzaków.
Wigiljaki - Wigiljaki mają od 120 do 170 cm wrostu, a niektórzy ludzie
uwarzają, że to są przebrani ludzie - to nie prawda. Wigiljaki rodzą się
tydzień przed Wigilją i umierają zaraz po niej. W czasie swojego życia
mieszkają na sosnach lub świerkach i jedzą ich kolce, spędzają tam swoje
całe życie, nawet śpią na nich schodzą z nich tylko w czasie Wigili, by
zjeść opłatek, za którym przepadają. Udają głodnych i zmarzniętych
poróżników i zostają u Ludzi na całą Wigilję, ale co ciekawe jedzą tylko
ryby i opłatek .Dzieciństwo Wigiljaków trwa 2 dni, przez całe swoje życie
noszą czerwone peleryny i są nikim innym jak wyrośnietymi Oborakami, tylko
żyją znacznie krócej. Kolor bród Wigiljaków jest inny w przeciwieństwie do
Leśnych Ludków, Oboraków i Kościelniaków, ponieważ wszystkie te Krasnoludy
mają białe bródki, Wigiljaki, Prekrasnale, Skrzatoludki i Krasnale
Pokładowe mają zaś siwe. Wigiljaki uwielbiają śnieg i co dziwne nie noszą
butów.
Zagrodniki - Zagrodniki to nic innego jak Oboraki, tylko żyły w wczesnym
średniowieczu i były trochę wyższe miały 80-90 cm wyskości. NIczymi innym
się już nie różnią.
Skrzatoludki - Skrzatoludki żyły w czesnej epoce kamiennej około 600 r. n.
e. Są małe (20-40 cm), dlatego tak się nazywały. Ludzie często mylili ich
ze Skrzatami, czego Skrzatoludki nie mogły im wybaczyć, lecz nazwa
Skrzatoludki przypadła im do gustu i przy niej pozostały. Ubierały się
znacznie inaczej niż inne krasnale, bo nosiły zielone czapeczki i peleryny
w takim samym kolorze. Za mieszkanie wybierały sobie dziuple i nory, a
jadały grzyby, liście i jagody. Skrzatoludki wymarły w 1000 roku n. e.,
gdyż populacja Skrzatoludków strasznie zmalała.
Prekrasnale - Prekrasnale żyły w starożytności (w roku 400 n. e.) Wzrost
ich wynosił 15 cm. Prekrasnale przeżyły tylko 100 lat, ponieważ były
bardzo wybredne do jedzenia (jadały tylko jeden rodzaj korzonków [bardzo
żadki]) i miejsca środowiska w którym chciały zamieszkać. Gdy znalazły
dobre miejsce środowiska gnieździły się na drzewach w małych wąskich
dziuplach.
Najbardziej charakterystyczna dla Krasnala jest czerwona czapeczka, siwa
broda i zmarszczona twarz - zmarszczki są znakiem szlahetności - oraz
krzywe, małe nóżki. To w skutek Wielkiej Wędrówki w czasie
średniowiecznym. Rzepki kolanowe Krasnala są bardzo delikatne i dodatkowy
marsz może je nadwyrężyć. Ubiór Krasnala: spodnie do kolan, grube koszule
i skarpety, oraz włóczkowate kaftany, a na nogi wkładają łapcie ze słomy,
noszą białe długie kalesnony i podkoszulki - wszystko to wykonane
własnoręcznie. Mają dwanaście zębów: sześć na górze i sześć na dole.
Więcej zębów nie potrzebują, bo najczęściej jedzą kaszę.
Norweskie Krasnale - Norweskie Krasnale są nieco naiwne i łatowierne, ale
niczym innym nie różnią się od innych Krasnali. Jest szczodry, gościnny,
pamietliwy, skryty, wesoły i spokojny. Nie lubi gdy ktoś za niego
decyduje, oraz łatwo poddaje się emocjom i są podejrzliwe.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 10:21, 05 Paź 2007    Temat postu: Indyjskie nimfy

Indyjskie nimfy

Ten artykuł poświęcam istotom przypominającym na poły nimfy, na poły muzy, czy coś w tym stylu. Łączy je indyjska mitologia.
Gandharwowie

„Został wyzwany do walki przez potężnego króla boskich muzyków gandharwów i stoczył z nim wielką bitwę na polach Kurukszetry. Bitwa trwała trzy lata i w ostatecznym pojedynku magiczna moc króla gandharwów okazała się silniejsza i pokonał on i zabił króla Citrangadę.”

Mahabharata

Gandharwowie są istotami półboskimi. Podobnie jak apsary, narodzili się z córek bogini Dakszy: Muni, Prawa i Kapila. Choć ojczyzną ich jest boskie niebo, żyją także na ziemi. Lubią gęste lasy lub nieprzestępne góry. Pełnią funkcję boskich muzyków i śpiewaków.
Żywią się zapachami. Wdychając przyjemną woń zaczynają się mienić jak klejnoty, zaś pod wpływem smrodu stają się niebezpieczni.
Jak wynika z powyższego cytatu, gandharwowie podobnie jak ludzie mają swoich królów. Są dobrymi wojownikami, choć przewagą ich jest raczej magiczna moc. Potrafią m.in. uzdrawiać.
Wedle pewnego mitu, do obowiązków gandharwów należało m.in. pilnowanie somy – boskiego napoju. Miała ona zapewniać nieśmiertelność, a bogowie zastrzegli sobie do niej prawo.
W wolnym czasie uprawiają swoje zdumiewające ogrody. Tak, ogrody, to ich pasja. Mają tam liczne i magiczne zioła, a także niespotykane kwiaty. Są bardzo przewrażliwieni na ich punkcie i nie zawahają się użyć przemocy w ich obronie.
Źli przedstawiciele tej rasy służą demonom asurom jako gajowi.
Partnerkami gandharwów są apsary. Wchodzą ze sobą w związki małżeńskie lub zostają kochankami. I co jest niezwykłe w kulturze starożytnych Indii, robią to z miłości. W rzeczy samej – nimfy te są takimi patronami miłości i bóstwami płodności.

Apsary

„Indra rzekł: „O Menako, ty jesteś wśród apsar najpiękniejsza. […] Uwiedź go swą pięknością, słodyczą i młodością i w ten sposób przerwij jego umartwianie się”. Gdy Wiśwamitra zobaczył piękną nimfę w zwiewnych szatach, rozwianych przez wiatr, poczuł nieodpartą żądzę i zapomniał o swych ascetycznych praktykach. [..] Menaka wykonała zadanie, powierzone jej przez Indię, i […] wróciła w przestworza, gdzie było jej zwykłe miejsce pobytu.”

Mahabharata

Apsary podobnie jak gandharwowie zamieszkują boskie niebo. Pełnią tam rolę śpiewaczek i tancerek, tudzież kurtyzan. Swoim tańcem zachwycają tak ludzi, jak bogów. Dostarczają im rozkoszy zmysłowych.
Są piękne i uwodliwe. Ich pozy i gesty są pełne gracji. Mają zwiewne, złote suknie. Nie noszą bielizny Wesoly Gdy wiatr rozwieje ich szaty, można je zobaczyć w „całej okazałości”.
Pełno ich również na ziemi, gdzie pełnią rolę nimf wodnych. Opiekują się źródłami, jeziorami lub rzekami. Uważajcie, bo czasem ryba pływająca w rzece może się okazać przeklętą przez bogów apsarą.
Choć są zdecydowanie dobre, potrafią być nieczułe względem ludzi – uwodzić ich i porzucać.
Gandharwowie i apsary są pod wieloma względami podobni do tolkienowskich elfów i tak należy ich sobie wyobrażać.

Jakszowie

Jaksza lub jakszasa, to kolejny rodzaj indyjskiej nimfy. W przeciwieństwie do apsar i gandharwów nie pochodzą one z nieba i nie są jednoznacznie dobre. Zamieszkują drzewa i gaje, które są jakby esencją ich życia.
Jak już powiedziałem, charakter jakszów jest dosyć chaotyczny. Okradają ludzi z różnych przedmiotów, którymi się potem między sobą wymieniają – jak trofeami. Jednak pomimo swego złośliwego usposobienia pomagają ludziom, chroniąc ich przed złymi demonami. Pożerają je.
Potrafią rzucać iluzje. Z tego względu mogą przybrać różne postacie lub pozostać niewidzialnymi. Mogą ukrywać przedmioty i nie tylko. Jednak iluzje działają tylko na ludzi, przy czym ci z nieco bystrzejszymi oczami potrafią je przejrzeć.
Te półboskie istoty-duchy są przeważnie płci żeńskiej (choć w liczbie mnogiej mówimy zazwyczaj „jakszowie”). Posiadają dwa rogi na czole. Często przesiadują na drzewach lub podlewają je dzbanem z wodą. Przemieszczają się z niezwykłą prędkością.
Jakszowie posługują się tajemniczym językiem i pismem. W zasadzie nawet pochodzenie tej rasy jest bardzo tajemnicze. Wywodzą się bowiem z podziemi, gdzie do dziś część z nich strzeże ukrytych skarbów, jako demony bogactwa.
Ze względu na szybkość poruszania, dzielą się na niebiańskich jakszów (najszybsi), przepastnych jakszów oraz ziemskich jakszów (najwolniejsi).

Kinnarowie

Kinnarowie są podobnie jak gandharwowie muzykami i śpiewakami, ale specjalizują się w hymnach sakralnych. Mężczyźni są dobrzy w śpiewaniu, a kobiety w tańczeniu. Umilają bogom życie.
Są oni jakby odwróconymi centaurami, znanymi nam z greckiej mitologii. Mają bowiem postać człowieka z głową konia. Zamieszkują górskie lasy. Mają cudowny głos. Choć zdają się prowadzić sielankowe życie, wielu z nich doznaje niewolnictwa z rąk demonów asurów.

Mahoragowie

Kolejną rasą niebiańskich muzyków są mahoragowie. Istoty te mają ludzką postać i głowę węża (konkretnie pytona). Mogą mieć więcej, niż jedną parę rąk.
Dzielą się na dwie grupy. Ci, którzy mają dwoje ludzkich nóg, władają tymi, którzy muszą pełzać posiadając jedynie wężowy ogon.
Mahoragowie, którzy porzucili święte nauki zakładają własne kulty dla pomniejszych istot, w których pełnią rolę bogów (fałszywych oczywiście).
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 10:23, 05 Paź 2007    Temat postu: Feniks-poświęcony Słońcu

Feniks – poświęcony Słońcu

Feniks jest stworzeniem mitycznym, tak popularnym, że wydawałoby się, iż nic o nim mówić nie trzeba… Wszak każdy chyba słyszał o tym niezwykłym ptaku, zetknął się z nim podczas czytania książki, widział różne jego wyobrażenia…
Tymczasem jest to istota nadzwyczaj tajemnicza, gdyż tak naprawdę to niewiele o niej wiadomo na pewno. Feniks występuje w wielu mitologiach, zarówno w chińskiej, jak i greckiej, rzymskiej oraz egipskiej. Pomimo pewnych cech wspólnych, istnieje wiele rozbieżności co do informacji o jego wieku, wyglądzie, miejscu zamieszkania oraz niezwykłym procesie śmierci i ponownych narodzin.
Według starożytnych wierzeń chińskich feniks rodzi się na słońcu. Symbolizuje piękno oraz harmonię z naturą, opiekuje się również nowożeńcami. Posiada w sobie wszystkie istniejące pierwiastki, zarówno męskie jak i żeńskie, jest idealnym połączeniem yin i yang. Jego obecność jest gwarancją ogólnie pojętego dobrobytu, jeśli zaś odchodzi z jakiegoś miejsca, oznacza to odmianę losu i niepowodzenia.
Równie niezwykły jest jego wygląd, feniks posiada bowiem głowę koguta oraz długa szyję, która kształtem przypomina łuk wygięty niczym sierp księżyca. Jego skrzydła są stworzone z wiatru, ogon, który potrafi unieść bardzo wysoko, z drzew i kwiatów, nogi zaś z ziemi. Jego pióra posiadają wszystkie kolory tęczy, głos zaś jest idealną harmonią pięciu dźwięków. Kąpiel bierze jedynie w najczystszych wodach wypływających z gór Kunlun, mieszka zaś w jaskini Tan, gdzie spędza noce. Towarzyszy mu trzysta sześćdziesiąt gatunków ptaków, które nieustannie składają mu hołd.
Nieco odmienne podania o feniksie pochodzą ze starożytnego Rzymu czy Egiptu, choć i te nie zawsze są ze sobą zgodne. O tym mistycznym ptaku pisali antyczni historycy, tacy jak Herodot i Tacyt. Według „ojca historii”, który przyznawał, że widział stworzenie jedynie na malowidle, feniks przylatywał do Egiptu raz na pięćset lat, przynajmniej według twierdzeń mieszkańców miasta Heliopolis. Wielkością swoją jest najbardziej zbliżony do orła, upierzenie jego zaś ma barwę złota i szkarłatu. Całe swoje życie przebywa na Ziemi, osiedlił się zaś w Arabii, którą opuszcza tylko raz w życiu, aby złożyć popioły swego ojca na ołtarzu w świątyni Heliosa. Przenosi go zaś w bardzo wymyślny sposób: lepi z mirry jajo największe, jakie da radę unieść, wydrąża je, a w środku umieszcza prochy swego przodka. Następnie zaś zalepia je ponownie mirrą.
Tacyt, który opisem feniksa zajął się pięć wieków później, podawał już inne, bardziej szczegółowe informacje. Według niego wszyscy zgadzają się co do dwóch rzeczy: feniks jest istotą poświęconą słońcu, oraz swoim wyglądem nie przypomina żadnego z istniejących ptaków. Długość jego życia jest różna. Choć historyk potwierdza, że najpopularniejszy jest okres pięciuset lat, wspomina również o odstępie tysiąca czterystu sześćdziesięciu jeden lat. Podobno feniks miał pojawić się kiedyś w Heliopolis po upływie dwustu pięćdziesięciu lat, choć tego większość uważała za fałszywego i niezdolnego do niezwykłych czynów, które feniksy zwykły wykonywać. Wspomina również o tysiącach ptaków, które nieustannie towarzyszyły feniksom, zadziwione ich widokiem.
Kiedy ognisty ptak wyczuwał nadchodzący moment swojej śmierci, szykował sobie w swoim ojczystym kraju gniazdo, gdzie składał rodne nasienie, z którego miał powstać jego potomek. Gdy zaś młody feniks się narodził, pierwszą rzeczą, której musi dokonać, było zaniesienie martwego ciała ojca na ołtarz Słońca, aby tam został spalony.
Według innych jeszcze autorów, feniks miał na szczycie palmy lub dębu budować sobie gniazdo z kory i drewna aromatycznych drzew, zwane stosem ciałopalnym. Według mitologii starożytnego Egiptu służyły mu do tego gałęzie kasji. Wtedy zaczynał bardzo szybko machać skrzydłami do momentu, aż cała jego postać stanęła w płomieniach, i płonął tak długo, aż pozostała z niego jedynie garść popiołu. Z prochów tych po chwili, lub też następnego dnia, miał powstać młody ptak, który nabrawszy sił zabierał pozostałości swego poprzedniego wcielenia w wydrążonym pniu mirry do Heliopolis, gdzie składał je na ołtarzu boba Ra, co akurat zgadza się z opisem Herodota i Tacyta.
Żywił się cynamonem, mirrą oraz kadzidłem. Mieszkał zaś w Etiopii, w pobliżu studni tchnącej chłodem, w której zażywał kąpieli i gasił pragnienie, śpiewając przy tym przecudne pieśni.
Tak więc pomimo wielu przekazów, jakie o tych niezwykłych stworzeniach przetrwały do naszych czasów, ciężko ustalić o nich coś konkretnego. Jednak wpływ feniksa jest odczuwalny w kulturze do dziś. Stał się on nawet częścią chrześcijańskiej symboliki, w której reprezentuje śmierć, zmartwychwstanie oraz życie wieczne. Popularne jest również powiedzenia „odrodził się jak feniks z popiołów”, które odnosi się do człowieka, któremu udało się przekonać przeciwności losu.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 10:26, 05 Paź 2007    Temat postu: ALIEN - DRAPIEŻNIK DOSKONAŁY?

ALIEN - DRAPIEŻNIK DOSKONAŁY?

Xeno: alien, foreign
Morph: shape, being
Cykl rozwojowy Xenomorphów jest dość złożony. Przy czym kolejne stadia różnią się wyglądem.
Na początku było...
Jajo - jajo jak jajo, każdy widzi. Składane są przez królową, każdy dorosły osobnik płci żeńskiej może również je składać. W jaju rozwija się Facehugger. Hugger hibernuje przez co może przeżyć w jaju przez wiele lat. Kiedy ofiara zbliży się do jaja, to otwiera się jak kwiat i wypuszcza na wolność swojego mieszkańca.
Facehugger - ślepa istota o dziewięciu odnóżach. Osiem rozmieszczone jest symetrycznie po obu stronach ciała stworzenia i służy do poruszania się. Dziewiąte odnóże jest bardzo długie, służy ono do owinięcia wokół szyi delikwenta. Kiedy już facehugger przyczepiony jest do głowy ofiary wpuszcza do jego gardła tubę. Służy ona do zaopatrywania przyszłego nosiciela w tlen, jak również do umieszczenia w jego ciele jaja z larwą. Kiedy już uczyni to odrywa się od ciała nosiciela i umiera.
Q hugger - jest to facehugger, z którego jaja urodzi się królowa.
Larwa - rozwija się w organizmie ofiary kiedy się rozwinie powstaje z niej...
Chestburster - całkiem niemiłe stworzonko. Kiedy chestburster urośnie do odpowiednich rozmiarów rozrywa klatkę piersiową ofiary i zaczyna samodzielne funkcjonowanie w otaczającym je świecie. chestburster ma wężowe ciało i pysk, dysponuje też nogami. Dopóki jest młody nie posiada jeszcze pancerza, a w jego żyłach nie płynie jeszcze kwas. Kiedy dorośnie zostaje...
Grey (Alien) - drapieżca doskonały. Tak można w skrócie opisać to stworzenie. Wzrost około 2,5 metra. Podłużna gładka głowa jest odchylona do tyłu. Nie widać oczu, nosa ani uszu. Ciało obcego przypomina ludzkie, wynika to z tego, że nosicielem był człowiek. Każda z kończyn zakończona jest sześcioma palcami, każdy z nich kończy się pazurem. Alien wyposażony jest w długi muskularny ogon, na którym są kolce. Ogon podobnie jak u skorpiona zakończony jest żądłem. Polują samotnie i robią to bardzo skutecznie. W pojedynkę człowiek nie ma prawie szans na wygraną z Alienem. Egzoszkielet oraz płynący w żyłach kwas powodują, że nawet po śmierci Alien jest zabójczym przeciwnikiem.
Hive (Aliens) - przypomina Grey. Ma ciemniejszy kolor od Grey. Poza tym nie ma gładkiej głowy, u Hive jest ona przedzielona szkieletem (przypomina to trochę czoło Klingona). Żyją trochę dłużej niż Grey. Polują w grupach po 3-4 osobniki w nocy. W dzień śpią. Podobnie jak Grey mogą hibernować nawet do 200 lat.
Panther - przypomina Grey, jest jednak od niego mniejszy. Ma dłuższe i drobniejsze ciało. Na plecach nie posiada kolców. Porusza się na czterech nogach. Ogon jest dłuższy niż u Grey czy Hive, jest również cieńszy. Różnice jakie są pomiędzy Panther, a Grey/Hive wynikają z tego, że nosicielem był pies. Ten Alien jest koloru czarnego, być może kolor uzależniony jest od maści psa.
Królowa - jak każda królowa odpowiedzialna za składanie jaj. Mierzy około 3 metrów. Oprócz tego że jest większa, różni się trochę od przeciętnego Hive czy Grey. Głowa królowej jest większa i bardziej płaska, jest też szersza i ma wypustki/kolce z każdej strony. Kolejną różnicą jest dodatkowa para kończyn. Królowa podobnie jak inni obcy porusza się na kończynach tylnych. Do składania jaj służy królowej ogromny odwłok, który w razie niebezpieczeństwa może zrzucić, aby stanąć do walki.
RezAlien - w zasadzie jest to Grey, z kilkoma ulepszeniami. Ma dłuższy ogon. Posiada tylko trzy palce, pomiędzy którymi rozciągnięta jest błona. Są świetnymi pływakami, pływają podobnie do gadów, używając ogona. Są znacznie inteligentniejsze od innych obcych. Uczą się bardzo szybko i łatwo adaptują się do nowego otoczenia.
Newborn - większy od innych obcych. Mierzy około 2,5-3 metry. W wyniku modyfikacji genetycznych przeprowadzonych na królowej, obcy ten został urodzony, dzięki temu posiada więcej ludzkiego DNA. Wynikiem tego jest fakt, iż Newborn posiada coś, co można nazwać twarzą. Alien ten porusza się na dwóch nogach, przednich kończyn używa jak rąk.
Społeczność Xenomorphów jak każda społeczność owadów podporządkowana jest królowej. Kieruje życiem w całej kolonii, za pomocą dźwięków oraz feromonów. Prawdopodobnie królowa przy pomocy feromonów blokuje rozwój żeńskich Hive, aby nie mogły składać jaj. Gdyby w roju pojawiła się druga królowa, rój mógłby nawet ulec zagładzie. Przeznaczenie jaj oraz facehuggerów jest dość oczywiste, mają zapewnić kolejne pokolenia obcych. Grey są tak jakby kastą wojowników, potrafią oni bardzo dobrze poradzić sobie samodzielnie, żyjąc daleko od roju. Grey oraz Hive żyją po to aby służyć i chronić królowej. Panther w zasadzie zachowuje się podobnie do Grey, można więc uznać go za wojownika w roju. Wpływ psiego DNA sprawia jednak, że osobnik ten chroni ofiarę, która ma urodzić królową. Czy postąpiłby podobnie w przypadku Larwy z Grey lub Hive? Niewiadomo. RezAlien został urodzony w niewoli, dlatego ciężko powiedzieć jakby zachował się w roju i czy podporządkowałby się władzy królowej. Możliwe, że jako osobnik o większej inteligencji od przeciętnego Grey czy Hive, walczyłby o przejęcie kontroli nad rojem. Podobnie trudno jest określić zachowanie Newborna. Ci którzy mieli okazje obejrzeć Alien 4 wiedzą, że Newborn zabił królową, a za swoją matkę uznał Ripley.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 10:28, 05 Paź 2007    Temat postu: Skoffin czyli kuroliszek

Skoffin czyli kuroliszek

Skoffin, kuroliszkiem zwany, a takoż kokatryksją, lub "cocatryxae", bestyją małych rozmiarów jest, lecz wielce niebezpieczną. Wyglądem, jak sama nazwa wskazuje, kurę przypomina, jeno z rzadka jest w wyglądzie jego coś z indora. Wielkością sporą gęś na myśl przywodzi, jednak w masie indykowi jest równy. Dziób Kuroliszka jest jako brzytew ostry, a twardy niczym skała. Koloru jest Skoffin żółtego, miejscami w czerwień przechodzącego, a na kuprze pióra ma zielone. Owe pióra z kupra są dużo lepsze od gęsich, a do zapisywania zwojów magicznych są wręcz nieodzowne.
Należy Kuroliszek do rzędu ornitoreptyli, czyli ni to gadów, ni to ptaków. To właśnie Kuroliszek a nie, jak większość ludzi sądzi, Bazyliszek Regulus swego czasu Warszawę terroryzował. Nieprawdą też jest, jakoby można było zabić Kuroliszka zwierciadłem chyba, że walnie się owego tym zwierciadłem prosto w łeb. Przesadzone są takoż opowieści o zabijającym wzroku Skoffina, choć zdarzają się okazy zdolność hipnozy posiadające, a sprowadzania na ludzi omdlenia. Jednak lęk przed tym stworem jest w pełni uzasadniony, gdyż posiada on w piórach na skrzydłach jad straszliwy, co człowieka ubić potrafi w czasie krótszym niż pół zdrowaśki, a przy tym człowiek cierpi niemożebnie i własna krew go zalewa. Lęgnie się Kuroliszek nie z jaja koguciego, przez sto węży wysiedzianym, lecz z jaja kurzego, które ropucha bufo połknęła, a potem wydaliła wraz z strasznymi jadami.
Mało jest Skoffinów na świecie. Jeno kilka sztuk się uchowało. Wiadomo, że jeden widziany był w pustyni Arabskiej, inny zaś w dżungli Amazońskiej został dostrzeżony. Ale i te pewnikiem wyginą niedługo, bo zawsze były podatne na rodzaju wszelkiego choroby. A przecie teraz ptasia grypa panuje, ptactwo nam niszczy. Za Kuroliszki też się weźmie, jeśli jeszcze się nie wzięła. Aleć uczeni ludzie donoszą, że Skoffina jajo sposobem nienaturalnym stworzyli. Źle uczynili. Bo przecie im mniej Skoffinów na świecie, tym lepiej dla nas ludzi.
Choć z drugiej strony szkoda ich nieco. Bo przecie to gatunek stary, od dinozaurów, pradawnych gadów się wywodzący, żyjący na świecie na długo zanim powstał człowiek. Chociaż może przez te długie wieki zdążyły się Kuroliszki na choroby uodpornić. Może przetrwają. Któż to jednak wie? Na pewno nie ja.
Z ostatniej chwili: Dziś rano, gdy na spacer do lasu poszedłem, ujrzałem ja sporych rozmiarów kokatryksję, która między drzewami błądziła. Spojrzała ona na mnie, syknęła z cicha, po czym runęła w moim kierunku. Szczęściem niebywałym udało mi się do samochodu dobiec, co uratowało mnie przed niechybną śmiercią. Ten skoffin był jednak inszy niż pozostałe.
Korale miał na łbie sine, nie czerwone, a kolor piór bardziej pomarańczowy niż żółty. Pewnikiem przystosował się do nowych warunków życia. Na choroby pewnie takoż jest odporny. Widać więc, że nie wyginą tak szybko one kuroliszki, choć ptasia grypa szaleje, a i inne choróbska sieją spustoszenie. Jutro takoż wybieram się do lasu. Wezmę jeno aparat fotograficzny. A nuż skoffina znowu napotkam... Trzeba być przygotowanym i zdjęcie mu uczynić, na zawsze uwiecznić na kliszy, bądź w cyfrowym formacie, aby, jeśli nieszczęściem kuroliszki jednak wyginą, potomność wiedziała jakie drzewiej na świecie naszym bestyje bytowały.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 16:50, 05 Paź 2007    Temat postu: Pijawki - słudzy wampirów?

Pijawki - słudzy wampirów?

Nigdy się nad tym nie zastanawialiście? Więc zróbcie to teraz. Czyż nie dziwne jest, że te małe, obślizgłe stworzonka rzucają („przyklejają” to chyba lepsze określenie) się na człowieka tylko po to, aby wyssać z niego krew? Skąd to znamy? Zacznijmy od początku.
Każdy wie kim - a może raczej czym - jest wampir. Doskonale wiemy czym one się żywią, choć nieraz słyszano o wampirach „wegetarianach”, którzy uparcie nie tykają krwi. Pozostańmy jednak przy tych mniej przystosowanych do ludzkiego społeczeństwa - zjawiają się nagle, bezszelestnie, z zaskoczenia. Spotkałeś kogoś takiego w ciemnym zaułku? Ciesz się, żeś jeszcze żyw. Ubyło ci krwi? Cóż, zdarza się. Napotkałeś rządnego twej krwi wampira? Cóż, można się było tego spodziewać.

Wszędzie rozpoznasz jego żądne pożywienia oczy i ostre kły. Ale czy bywałeś czasem nad wodą? Na pewno bywałeś. Czyż zauważyłeś tam coś niezwykłego? Nie? To spójrz jeszcze raz. Może dostrzegłeś tam małe, wijące się „robaczki”? Tak, to pijawki. Niech nie zwiedzie cię ich skromny wygląd. Te zwierzęta mogą pozbawić cię prawie tak samo dużej ilości krwi co wampir (no, może taki niezbyt głodny wampir). Niebezpieczne stworzenia? Owszem, jeśliś nieuważny. Znasz przecie zasadę „Nie pchaj się do niedźwiedziej jamy, jeśliś niepijany”? Tak też jest i w tym przypadku.

Owszem, nieraz doszły mnie słuchy o „leczniczym” działaniu tych stworzeń. Chorym przykłada się je do ciała, licząc że to pomoże. Pomaga jedynie w przypadkach zatrucia krwi, bowiem pijawka wraz z krwią wyssie i truciznę. I nie łudź się, że ciebie nie zaatakuje. Pijawki są ślepe, więc nawet gdybyś był wielkim, obślizgłym, zielonym Orkiem, to i tak nie obroni cię to przed atakiem.

Brzmi to trochę jakby stworzenia te rzucały się na ludzi i były morderczo niebezpieczne Mruga
Więc czy można nazwać pijawki sługami wampirów? To możliwe, choć nie do końca. Bo czy widział ktoś wampira w towarzystwie pijawki? Nie sądzę. A pijawkę w towarzystwie wampira? Nie? Tak myślałam. Mruga
Nie możemy jednak wykluczyć, że coś łączy te stworzenia. Niewątpliwie żywią się krwią (nie licząc tu tych nielicznych) , a za swoje pożywienie przyjmują głównie ludzi. Sami więc odpowiedzcie sobie na to pytanie; czy pijawki można nazwać sługami wampirów?



wymyślają je inni ja tylko wklejam :roll:
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 0:54, 09 Paź 2007    Temat postu: Chochliki Kornwalijskie

Chochliki Kornwalijskie


„Harry wychylił się spoza swojego stosu książek, żeby lepiej widzieć klatkę. Lockhart położył na niej rękę. Dean i Seamus przestali się śmiać. Neville, siedzący w pierwszym rzędzie, skulił się ze strachu.
- Proszę nie wrzeszczeć - powiedział Lockhart cicho. - To mogłoby je sprowokować.
Cała klasa wstrzymała oddech. Lockhart jednym ruchem ściągnął z klatki płótno.
- Tak jest - oznajmił dramatycznym tonem. - Oto świeżo schwytane chochliki kornwalijskie.
Chochliki jarzyły się niebieskawym blaskiem i miały około ośmiu cali wzrostu, a ich głosy były tak ostre i przenikliwe, że przypominały kłócące się papużki. Natychmiast zaczęły miotać się po klatce, bębnić w pręty i wykrzywiać na najbliżej siedzących.
- A więc dobrze - powiedział Lockhart donośnym głosem. - Zobaczymy, jak sobie z nimi poradzicie!
I otworzył klatkę.
Wybuchło okropne zamieszanie. Chochliki rozleciały się we wszystkie strony z szybkością rakiet. Dwa złapały Neville’a za uszy i uniosły go w powietrze. Kilkanaście wystrzeliło przez okno, obsypując ostatni rząd ławek szczątkami zbitej szyby. Reszta buszowała po klasie, robiąc więcej szkód niż oszalały nosorożec. Porwały kałamarze i obryzgały całą klasę atramentem, darły na strzępy książki i arkusze papieru, strącały obrazki ze ścian, przewróciły do góry nogami kosz ze śmieciami, wyrzucały przez okno książki i torby. Po kilku minutach połowa klasy siedziała pod ławkami, a Neville kołysał się na żyrandolu pod sufitem.
- No, dalej, poradźcie sobie z nimi, przecież to tylko chochliki - szydził Lockhart.
Podwinął rękawy, machnął różdżką i ryknął:
- Peskipiksi pesternomi!
Chochliki absolutnie się tym nie przejęły; mało tego, jeden z nich wyrwał Lockhartowi różdżkę z ręki i wyrzucił ją przez okno. Lockhart przełknął głośno ślinę i dał nurka pod biurko, gdzie ledwo uniknął przygwożdżenia przez Neville’a, który w sekundę później spadł tuż obok niego razem z żyrandolem.
Zabrzmiał dzwonek i wszyscy rzucili się do drzwi. Zrobiło się trochę spokojniej. Lockhart wyprostował się, napotkał spojrzenia Harry’ego, Rona i Hermiony, którzy byli już prawie w drzwiach, i powiedział:
- Moi drodzy, mam prośbę, zapędźcie tę hałastrę do klatki, dobrze?
Po czym wybiegł i szybko zamknął za sobą drzwi.
- No nie, on jest niesamowity! - krzyknął Ron, łapiąc się za ucho, w które go ugryzł jeden z chochlików.
- Po prostu chce, żebyśmy sami trochę poćwiczyli - powiedziała spokojnie Hermiona, unieruchamiając dwa chochliki za pomocą zaklęcia zmrażającego i wrzucając je do klatki.”
HP i Komnata Tajemnic

W ten sposób chochliki pojawiają się w „Komnacie Tajemnic”. Sama analiza tej sceny już daje nam duże pojęcie o tej rasie. Postaram się opisać możliwie najdokładniej Chochliki Kornwalijskie.

Chochliki są istotami o bardzo drobnej budowie ciała i niskim wzroście, bo mają jedynie około ośmiu cali. Podobnie jak elfy mają spiczaste i zadarte do góry uszy. Jarzą się niebieskim blaskiem i potrafią niezwykle szybko latać, mimo iż nie posiadają skrzydeł(dla niewtajemniczonych lewitacja). Mają zeza. Jak sama nazwa mówi pochodzą one z Kornwalii (półwysep na południowym zachodzie Wielkiej Brytanii). Jednakże niektórzy sądzą, że przywlekli je do Kornwalii żeglarze feniccy. W legendach tej krainy znane są pod inną nazwą, a mianowicie Pixie. Są tam ubrane w spiczaste czapeczki i zielone stroje. Są bardzo podobne w zachowaniu do tych znanych nam z Harry’ego Potter’a. Mają bardzo ostre zęby. Wydają z siebie ostre, wysokie, przenikliwe i tylko dla nich zrozumiałe głosy, które w pewnym stopniu przypominają skrzek papug. Chochliki są żyworodne i żyją około pięćdziesięciu lat.

Pozornie mogą zdawać się nam niegroźne i nieszkodliwe, ale to złudzenie. Są sprytne i niezwykle aktywne oraz o usposobieniu, które w swej złośliwości znacznie wyrasta ponad przeciętną. Aczkolwiek niektóre chochliki pomagają chętnie ludziom w pracach domowych, lecz tylko za odpowiednie, czyli sowite wynagrodzenie. Mieszkają w gajach, pod ziemia, w jaskiniach, na lakach, lecz da się je, jak wspomniałem, namówić na przeprowadzkę pod dach. Lubią tańczyć w kręgach z innymi przedstawicielami swojej rasy, ale ich ulubionym zajęciem jest płatanie figlów i psikusów, zwłaszcza osobom, które uznają za leniwe. Ze wspomnianego na początku fragmentu możemy zauważyć, że bawi je chwytanie za uszy ludzi, a potem chochliki zwykły zanosić napotkane osoby na szczyty drzew i budynków. Wiadomo, że podobnie do błędników(w HP ich role przejęły Zwodniki), lubią sprowadzać na bagna czy z prawidłowej ścieżki podróżnych. Niejednokrotnie kradną konie i jeżdżą na nich całą noc, zawsze w kółko, co rankiem można rozpoznać po wydeptanych śladach, tworzących wielkie kolisko. Zdarza się, że porywają dzieci, zostawiając w ich miejsce odmieńca(dziecko chochlika podrzuconego w miejsce porwanego niemowlęcia. Aby uchronić dziecko przed chochlikiem należało zawiesić mu na szyi wianek upleciony ze stokrotek, kładąc do becika kminek lub majoranek. Jeżeli doszło do porwania należało wziąć rózgę i bić odmieńca ąż w końcu jego naturalna matka litowała się i oddawała ludzkie.

Jeżeli na nie trafimy to są dwa sposoby na pozbycie się ich. Znane są dwa zaklęcia. Pierwsze nie daje nam gwarancji, a jego twórcą był Gilderoy Lockhart. Już po przeczytaniu fragmentu można mieć wątpliwości, co do jego skuteczności. Brzmi ono „Peskipiksi Pesternomi”. Możliwe, że rzucone przez normalnego czarodzieja, a Gilderoy nim nie był, zadziałałoby. Jednakże równie prawdopodobne jest, że zaklęcie zostało zmyślone.

Na pewno skutecznym zaklęciem jest Immovius/Immobilus, które wykorzystała podczas lekcji Hermiona. Ona nazwała je zaklęciem zamrażającym. Unieruchamia ono ofiarę, a jeśli była ona w powietrzu to nie spada. Można w ten sposób poskromić je, a równocześnie nie wyrządzić im krzywdy.

Teraz już poznaliście całą prawdę o Chochlikach Kornwalijskich. Wiecie jak wyglądają, jak się zachowują i jak z nimi walczyć. Możecie, więc bezpiecznie wyruszyć w wędrówkę nie obawiając się spotkania z nimi.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 0:57, 09 Paź 2007    Temat postu: Pahwat - zwierze, czy człowiek?

Pahwat - zwierze, czy człowiek?


Królestwo: Zwierzęta
Typ: Strunowce
Gromada: Ssaki
Rząd: Drapieżne
Rodzina: Naczelne
Rodzaj: Fantazmores
Gatunek: Pahwat

Charakterystyka:
Fantazmores Pahwatus, potocznie zwany pahwatem, należy do rodziny naczelnych i zamieszkuje bujne lasy północno-zachodniego Fallathanu. Gatunek ten charakteryzuje się znaczną inteligencją, przewyższającą niekiedy inteligencje ludzką, mimo to nie stworzyły jeszcze żadnej cywilizacji technicznej. Istnieją niepotwierdzone pogłoski jakoby pahwaty posiadały rozbudowany system wierzeń religijnych, niestety nikomu nie udało się udowodnić lub obalić tej kontrowersyjnej tezy. Żyją w małych grupach plemiennych nie tworząc jednak rodzin ani innych mniejszych komórek społecznych. Żywią się właściwie wszystkim. Zdarza się czasami że grupa pahawatów przygotowując pułapkę, łapie w nią demona, który, jeśli nie jest zbyt silny, ulega natychmiastowej konsumpcji.
Pahwaty przybyły do tego świata przez Bramę Światów wraz z bardzo dziwnym gatunkiem anioła, dlatego bardzo trudno prześledzić drogę ewolucyjną tego gatunku, jednak jedno wiemy na pewno. Jeśli pahwat zaprzyjaźni się z kimś pozostanie jego wiernym towarzyszem do końca życia.

Wygląd:
Pahwaty poruszają się w postawie wyprostowanej bądź na czterech łapach, jest to uzależnione od terenu po którym się poruszają. Przednie łapy są bezwłose i do złudzenia przypominają ludzkie ręce, mają po pięć palców u dłoni i przeciwstawny kciuk, dzięki czemu mogą używać narzędzi,. Tylnie łapy przypominają przednie ale są owłosione, a każdy palec kończy się długim na dwa centymetry pazurem. Takie kończyny ułatwiają im wspinaczkę po drzewach i skałach. Sierść okrywająca te dziwne zwierzęta jest krótka i aksamitna w dotyku. Na czubku głowy włosy są dłuższe i tworzą najeżony czub. Samce mają sierść czarną, a samice ciemno zieloną. Twarz pahwata jest bardzo ekspresyjna. Szkarłatne, lekko wyłupiaste oczy o okrągłych źrenicach przypominają oczy gada. Biegnące wzdłuż grzbietu nosa wąskie pasemko futra podkreśla jego kształt. Chociaż nie posiadają warg, ich usta zdobią tysiące malutkich, ostrych zębów.

Postscriptum:
Pahwat to miła choć nie bezbronna małpa. Ten gatunek świetnie nadaje się na ochroniarza podczas wizyt we włościach Sammaela. Nie wolno ich jednak łapać gdyż są objęte Ochroną Gatunkową Istot Rozumnych. Posiadanie pahwata jest dozwolone jedynie w przypadku kiedy pahwat sam zadecyduje o tym, że chce podróżować z człowiekiem.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o Evil Islands, gry, filmy, książki, inne ciekawe tematy. Wejdź i zobacz sam. Strona Główna -> O wszystkim Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin