Forum o Evil Islands, gry, filmy, książki, inne ciekawe tematy. Wejdź i zobacz sam.

Gość

Obcy kontra Predator (AVP: Alien Vs. Predator)
Recenzja filmu

Autor: Krzysztof Spór, Stopklatka, 5 listopada 2004
Oddaj się przyjemności... patrzenia

Ciągle z nadzieją czekamy na kolejne filmy z serii "Obcy" lub "Predator", a tymczasem zaserwowano nam produkcję, która połączyła obu tych bohaterów (aż strach się bać). Na ekranie oglądamy wybuchowy pojedynek legendarnych postaci z historii kina fantastycznonaukowego. To półtorej godziny kina akcji, na przyzwoitym poziomie.
Moje oczekiwania względem tej produkcji nie były specjalnie wygórowane, to nie miał być jakiś przełom w kinie, a jedynie dobry produkt rozrywkowy. I w tej dziedzinie film się sprawdza. A że scenariusz nie dorównuje żadnej z poprzednich części... trudno. Dla mnie rekompensatą jest samo OBCOwanie w KINIE! z tymi bohaterami.

Fani mieli swoje wyobrażenie tego filmu i tego spotkania, a jak wiadomo powstające kontynuacje nie mają łatwego zadania, muszą mierzyć się bowiem z legendami (klasyczne filmy niosą ze sobą ogromny bagaż nadziei i oczekiwań). Twórcy zaproponowali nam taką a nie inną wersję. Czy dobrą? No cóż... pewnie mogłaby być inna, ale czy lepsza? Wolę nie myśleć.

Dotychczas nakręcono cztery filmy z serii "Obcy" (dwa pierwsze to dziś klasyki, dwa kolejne nieco słabsze) oraz dwa filmy z serii "Predator" (jedynka znakomita, dwójka znacznie słabsza). W drugiej części "Predatora" wśród trofeów Drapieżcy znajduje się też czaszka Obcego (wcześniej firma Dark Horse wypuściła komiks o spotkaniu obu istot, powstały też gry komputerowe) i tak się zaczęło... Spotkanie w kinie dwóch słynnych postaci wydawało się już od dawna nieuniknione (to nie jedyny film z 'kontra' w tytule w ostatnim czasie - taka moda). Przez lata powstało wiele wersji scenariuszy, a finalny wyszedł spod ręki Paula W.S. Andersona, twórcy takich filmów jak: "Mortal Kombat", "Galaktyczny wojownik", "Ukryty wymiar", "Resident Evil". Jemu też powierzono reżyserię. Od początku ta decyzja budziła pewien niepokój.

Co tu dużo ukrywać Anderson nie jest twórcą tej miary co Scott i Cameron. Zadajmy sobie jednak pytanie, czy nowy reżyser miał szansę dostać zgodę na jakieś nowatorskie spojrzenie na ten temat? Raczej nie. Wszechwładni producenci pamiętają jeszcze dość dobrze porażki ostatnich filmów z obu serii. Tutaj nie było miejsca na eksperymenty. Niestety i ta droga nie do końca się sprawdziła.

Decydując się na poprowadzenie akcji na Ziemi oraz wprowadzenie mitologii (m.in. Azteckiej) twórcy podjęli poważne ryzyko i mimo wszystko popełnili błąd. Wydaje się, że sam powód spotkania i odwieczna walka Predatorów z Obcymi jest, delikatnie rzecz ujmując, mocno naciągany. Teorie o wpływie inteligencji z kosmosu na rozwój ludzkości znane są dość dobrze, więc po co wplątywać w to "naszych" bohaterów. Szkoda, że twórcy zdecydowali się na tak, wypróbowany już, wątek w swojej opowieści. Na nic zdają się próby uwiarygodnienia scenariusza, mam nawet takie wrażenie, że przeszkadza on twórcom w prowadzeniu filmu. Mamy więc jasność. Najsłabszy aspekt filmu to jego scenariusz (jakby napisano go po nakręceniu filmu). W takim przypadku musimy wyłączyć "szare komórki" i oddać się czystej akcji oraz koncepcji plastycznej całej opowieści. Gdy bowiem nie będą przeszkadzać wam pewne niedorzeczności to spędzicie w KINIE! kilka przyjemnych chwil.

Można zarzucić mi pewną pobłażliwość względem omawianego filmu. Zgadzam się z tym. Są bowiem takie produkcję, na które patrzę znacznie łagodniej niż na inne. Dzięki "Obcemu kontra Predator" spędziłem przyjemnie czas w KINIE i otrzymałem to na co czekałem: wartką (tak, tak) akcję, narastający niepokój w oczekiwaniu na przybycie Obcych (dla mnie on narastał), fajne sceny walki, dobrą realizację i efekty specjalne, ciekawą scenografię no i najważniejsze - postaci kosmicznych potworów w całej okazałości. Jakoś mnie to zadowoliło i nie mam zamiaru narzekać.